piątek, 30 grudnia 2022

Podsumowanie roku 2022

Pomimo wielu stresów, spadków nastroju, wiecznej senności, włóczenia się po lekarzach i niezrealizowaniu wielu z zaplanowanych, z taką starannością rzeczy, to był dla mnie dobry rok!

Naprawdę dobry!

☃️ Zima
Początek roku, czyli wciąż zima, to zawsze czas, kiedy więcej pracuję scrapowo. Rozumiecie - długie wieczory, zimno, ciemno, więc przy biureczku najlepiej. W tym czasie zrobiłam 3 albumy - w tym pudełkowy, ogarnęłam #scrapełko, robiłam kartki i boxy, zaczęłam zdjęczniczek. Czuję się w miarę dobrze, mam siłę na mnóstwo rzeczy - jeszcze, jak się zaraz okaże, przez chwilę myślałam, że będzie git. Na haju nowego roku brnęłam do wiosny.

🍀 Wiosna
Najpierw urodziny z niespodziewaną niespodzianką przyjazdową Karli, a potem przede wszystkim pobyt w Mexyku. Wciąż ogarniam sporo scrapowych projektów - zrobiłam przepiśnik urodzinowy, album morski mojego projektu i zaczęłam mini art journal. Zaliczyliśmy też wyjazdowe święta. Sporo odpoczywałam i przy okazji odbudowy balkonu po zimie, korzystałam ze słońca z książkami w ręku. Kwiecień jednak pocharatał mnie wewnętrznie, pewnie zawsze już tak będzie. Nastój idzie w dół, chce mi się tylko spać.
Rozpoczęłam również wczasy i piesze wędrówki po NFZ'cie. Zaczęło się niewinnie, od niedobrej cytologii, a skończyło na myślach o nowotworze i śmierci i zostawieniu chłopaków samych, a jeszcze mali przecież. Na szczęście jest OK. Teraz w styczniu trzeba tylko badanie powtórzyć i kontrolować sie regularnie.
Jednak większość moich planów idzie w niebyt. Po pierwsze nie mam sił na konfrontacje, po drugie wyjazd na Islandię okazuje się mżonką, na dodatek nie moją, to nie był mój cel, skąd ja to wzięłam?

🥀 Lato
Najważniejszy i ostatni, jak się końcu okazało, projekt scrapowy - album 5 pokoleń kobiet. Zaliczam też pierwszy w życiu zlot scrapowy we Wrocławiu z warsztatem u ScrapKate oraz z mandatem za POSIADANIE biletu PKP w wysokości 800zł - budujące. Cudowne wakacje we Włoszech, dużo czytam, odpoczywam. Więcej śpię jak żyję, ale jakoś mija. Spadki nastroju towarzyszą mi nawet na wakacjach, często nie mam na nic siły, odpuszczam, zgadzam się na debilizmy, znoszę nastroje wszystkich, poza swoimi. Jest mi zajebiście ciężko, ale wiem o tym, tylko ja. Usłyszałam kiedyś, że w wakacje, to należy sie tylko cieszyć i uśmiechać, bo przecież jest wypoczynek, słońce, ciepełko. Błagam nie mówcie tego nikomu, nigdy. Nic o tym człowieku nie wiecie, nawet jeśli WAM się wydaje, że go znacie, zamknijcie się, szczególnie jak nikt Was o radę nie pyta. Nastepnym razem zakurwię między oczy - przysięgam.

🌻 Jesień
Wracam do żywych.
Lubię jesień, pod warunkiem, że nie pizga deszczem w oczy. W 2022 nie pizgało.
Jesień jest dla mnie ożywcza, wracam do scrapu, zabieram się za podsumowania i nowe planowanie, wywalam z list wszystko co można sobie odpuścić - ożywcze. We wrześniu dostaję awans. Walczę ze sobą, spadki nastroju trochę odpuszczają, trwam. Październik to miesiąc zlotów scrapowych - Poznań i Kraków, robię pierwsze mediowe ATC, do którego wykonałam milion prób, nim powstał efekt końcowy. Poznaję Tosię, Eunikę, Kasię, Asię, Darię i wiele cudownych scraperek. Wkraczam z przytupem do grup mediawych, dużo pracuję z patyną, rdzą i maskami - extra. Zaczynam pracę z art journalem.
Ale już w listopadzie, tylko wypad do Świnoujścia, ratuje mój nastrój i życie. Chociaż zawsze z tego wyjazdu muszę się tłumaczyć, nie odpuszczam go.

❄️Zima
Grudzień i końcówka roku to czas na odpoczynek, który z 2ch tygodni zamienia się w cały miesiąc, scrap leży i woła o pomstę do nieba, dobrze, że nie muszę pracować nad zamówieniami, żadnych kartek, albumów, patyny czy rdzy - nie ma mnie. Znowu głównie śpię, czytam i zmieniam pokoje, by poleżeć w innej pozycji. Regularnie pracuję tylko nad zdjęczniczkiem i art journalem.
Teraz pod koniec miesiąca wracam do mini art journala.


Co przyniesie 2023? Się zobaczy .... 💚

Póki co jestem zdecydowana na pójście do lekarza od głowy, bo to nie jest normalne, że 3 razy w tygodniu poprostu jestem amebą. Skupiam się tylko na pracy zawodowej, w której walczę z całych sił, by wszystko było na czas i dobrze, w domu odpadam. Nawet najdrobniejsze sprawy mnie przerastają, nie wdaję się w żadne polemiki, kłótnie czy dyskusje i choć ktoś powie, że to przecież dobrze, to mówię Wam, że nie! To nie jest kurwa dobre, a szczególnie dla mnie.
Czasem, by dojść do siebie potrzebna jest w życiu rewolucja i nie wiem, czy taka właśnie zmiana obozów, nie nastąpi przypadkiem i w moim życiu, bo jednak ja, też jestem człowiekiem.

Skończyłam planowanie 2023. Cel na ten rok jest, jak i poprzednich latach, niezmienny. Chcę na koniec roku poczuć, że jestem szczęśliwa, ot tak poprostu.
Wytyczyłam sobie 4 drogi do realizacji tego celu i mam zamiar nimi podążać. Na przekór kurwa chorobom, spadkom nastrojów, amebowaniu, odpuszczaniu i innym pierdołom. W moim życiu, liczę się ja, bo to moje życie! Oczywiście, że zawsze o tym wiedziałam i zawsze byłam tego uczona, tylko jakoś ostatnio o tym zapomniałam, a szkoda, może gdybym pamiętała, to i moja głowa byłaby zdrowsza?

Jak myślicie?

Macie swoje podsumowania? Wyszło Wam w tym roku wszystko, czy nic?
A 2023? Planujecie wywrócenie życia do góry nogami, czy jest git jak jest?

Życzę Wam wszystkiego najcudowniejszego w Nowym Roku. Bądźcie sobą, kimkolwiek jesteście!

Pozdrawiam

czwartek, 29 grudnia 2022

Joga - dla kogo i po co?


Ile ja miałam powrotów i odejść od jogi, to tylko ja wiem. No prawie tyle samo, co prób rzucania palenia, chyba. 

Ćwiczyłam regularnie tylko w Łodzi, chodziłam do szkoły jogi, ćwiczyłam 2 razy w tygodniu, w tym sobota z Kacperem często, nie odpuszczałam, a musiałam dojechać autobusem i to o różnych godzinach. Potem było różnie, a raczej nie było w ogóle. 

Teraz kiedy już mnie tak nawala krzyż, że ani siedzieć, ani leżeć się nie da, to postanowiłam wrócić na maxa i nie odpuszczać, bo w końcu siedzę głównie w domu i w domu mogę ćwiczyć - mogę!

Ćwiczę z apką, używam 30-dniowych wyzwań, po około 20min dziennie z zaplanowanymi przez specjalistów przerwami, czyli dniami bez jogi, które zastępuję spacerami. Czy boli mnie krzyż? Oczywiście! Teraz to jest swego rodzaju detox. Wszystko mnie teraz boli, od czóbka głowy po koniuszki palców u stóp, ale wiem, że to minie, jak to w detoxie, tylko bez wspomagaczy opioidalnych :) a szkoda. 

Dlaczego to piszę? By po pierwsze - zachęcić tych wahających się do ćwiczeń, po drugie, by zmotywować się dodatkowo do własnych ćwiczeń, bo przecież nie wrzucę posta o dupie Maryny, a sama czegoś nie robię i tak sobie pościemniam!

Jeśli zdecydujecie się na rozpoczęcie własnych ćwiczeń, to zwróćcie proszę uwagę na pare istotnych rzeczy w czasie praktyki, bo joga to jednak aktywność ruchowa, wiec podobnie jak w bieganiu, pływaniu czy kung-fu panda, potrzeba nad kilkoma rzeczami się zastanowić i skupić.

No to zaczynamy: 

 1. bezpieczeństwo - nie wysilajcie swojego organizmu, bo się zniechęcicie, nie ma mowy, żeby ktoś z marszu zrobił wszystkie asany z apki czy treningu na You Tube, tam ćwiczą ludzie z kilkuletnią praktyką, a Wy dopiero zaczynacie, 

2. luźny i prosty kręgosłup - nie zadzieraj głowy, raczej pamiętaj o przyciąganiu jej delikatnie do mostka, ugnij kolana do psa z głową w dół, kiedy czujesz, ze przylepienie stóp do maty się nie uda, ale pilnuj prostego kręgosłupa,

3. dłonie i stopy - przyklej całe dłonie do maty - nie tylko palce szczególnie przy ćwiczeniach, w których ciężar ciała opiera się na dłoniach,

4. nie przeciążaj stawów - trzymaj kąt 90* pod wszystkimi stawami i pilnuj, by nie robić przeprostów, czyli nie wyginaj stawów kolanowych i łokciowych w drugą stronę,

5. oddech - nie zatrzymuj powietrza w płucach, bo wtedy bardziej się męczymy, nie spinaj się, pilnuj wygody pozycji i oddychaj,

6. zabawa - ja nie wybieram sie na mistrzostwa świata w jodze, nie będę też trenerką jogi, nie pojadę na praktykę do Indii, joga jest dla mnie drogą do niebolących pleców, ale przede wszystkim jest dla mnie dobrą zabawą i odpoczynkiem po całym dniu roboty. 

Wielu osobom wydaje się, że do jogi trzeba specjalnego ekwipunku, przyborów, super stroju, no bo przecież Pani na You Tube ma tam różne wynalazki, a ja nie, a do tego wychodzi przed kamerę w takim stroju, że niejedna z nas poszłby w nim na randkę. 

To mylne myślenie. No nie owinę gówna w papierek, nie tym razem, tym razem powiem Ci wprost - mylisz się!

Tak i owszem - do ćwiczeń przyda się mata - można kupić taką za 90zł, byle by tylko ręce i nogi się na niej nie ślizgały, a można taką za 450 - tylko po ch...j? Jak nie masz maty, wykorzystaj dywan w domu, naprawdę wystarczy!

Często na lekcjach online pojawia się w użyciu pasek do jogi, ale to nie jest żaden specjalny pasek, weź ten od szlofroka, też będzie OK! To ma Ci tylko pomóc w rozciąganiu się, do niczego innego, to nie służy!

A teraz uwaga - hit nad hity - kostka - to zależy jak długie masz ręce, niektóre asany wymagają długich rąk, więc jeśli masz krótkie ręce, to wykorzystaj dużą, grubą książkę lub wrulowany kocyk i też będzie OK!

Praktyka jogi czy to na własnej chacie czy w szkole, to nie jest wybieg mody w Mediolanie, serio. Ja ćwiczę w T-shircie luźnym w ramionach wkasanym w leginsy z Lidla, żeby mi przy skłonach, nie spadał na oczy. Ot i cały strój! 

Właśnie pomogłam Ci w zaoszczędzeniu 600zł, więc albo wydaj je na abonament jogi on-line, albo zapisz się do pierwszej napotkanej szkoły jogi na Twojej trasie praca - dom. 

Joga jest wymagająca, jak każda aktywność fizyczna, szczególnie będzie wymagająca dla początkujących lub tych na detoxie, ale bardzo, bardzo, bardzo pożyteczna dla naszego organizmu, szczególnie w pewnym wieku, kiedy przychodzi Ci do głowy taka myśl - "muszę o siebie zadbać". 

No to co? Przekonałam?

Dajcie znać pod postem czy wpisem na FB. 

Pozdrawiam!

niedziela, 25 grudnia 2022

365 nowych dni, dziś ten pierwszy


Wiecie, bo nie raz i nie pięć, już o tym mówiłam, że u mnie styczeń, nie jest wcale miesiącem, od którego zaczynam planowanie i w którym zaczynam zastanawiać się, co też bym tak naprawdę chciała osiągnąć w nowym roku. 

Ale, OK, zacznijmy od początku.

U mnie, jak u każdej z Was, rok zaczyna się w styczniu i od stycznia zaczynam się na nim skupiać. Podobnie pewnie jak wiele z Was, ja również zaczynam nowy kalendarz - pierwszy mój od PSC do życia zawodowego i rzutem na taśmę mój nowy planer - a jakże od PSC, cudem upolowany na vinted. 

Jednak to, co się ma w moim styczniu wydarzyć, zaplanowane zostało przynajmniej w listopadzie roku poprzedniego! Dlaczego? To dla mnie akurat jest oczywiste. Kiedy zaplanuję coś, 1-go stycznia na 8-go, to jaka jest szansa, że będę mieć na to czas czy środki? Minimalna! Żadna!

Dlatego, to co wraz z następnym rokiem chcę osiągnąć, planuje już dużo, dużo szybciej! A co najważniejsze, od wielu lat w ten sam sposób. 

Jaki?

Oto ON. 

1. Plan roku z lotu ptaka, czyli cały rok na 2ch stronach maksymalnie, tak by nie przerzucać kartek wta i wewta. Wszystko mam przed oczami. Zaznaczam w nim wszystkie urodziny, ważne dla mnie wydarzenia, ferie, wakacje, długie weekendy, wyjazdy moje tylko i nasze wspólne.  Czas, kiedy będę sama, czas kiedy będę sama z dziećmi, bo mąż wybywa. Czemu to służy? A temu, by w czasie, kiedy ja mam zaplanowany wyjazd, ktoś się nagle nie obudził, że musimy pomalować mieszkanie! 

2. Pod koniec roku właśnie w okolicach listopada, robię swoją mapę myśli, czyli spisuję luźne hasła o tym, czego mi potrzeba i na co warto zwrócić uwagę w nowym roku. To jest mega przyjemny proces budowania siebie i swoich potrzeb. Siedzisz sobie przy biureczku i zapisujesz luźniuteńko, co Ci w duszy i sercu gra. Wszystko, absolutnie wszystko, co ci przychodzi do łepetyny. Zostawiasz to na dzień lub dwa, to jest warunek konieczny do dalszej pracy, po czym wracasz do mapy i wywalasz z niej wszystko, co nie jest już takie zajebiste i dorzucasz nowe hasła, zmieniasz, modyfikujesz, dzielisz itd. 

3. Z mojej mapy myśli, buduję cele na kolejny rok. To już nie są luźne hasła, ale dokładne opisy, co chcę osiągnąć do końca roku, ale przede wszystkim dlaczego. Dokąd mnie to zaprowadzi, czego nauczy i co mi to w ogóle to da! Nie znajdziecie u mnie hasła schudnę, bo to nie jest cel, to jest hasło! Znajdziecie za to kategorię zdrowie, w której oprócz badań okresowych całej rodziny, są lekarze specjaliści dla każdego, szczepienia, przeglądy zębów itd. to jest cel - zdrowie i droga do jego osiągnięcia. Dlaczego, to już samo się narzuca, tłumaczyć nie trzeba!

4. Z celów przechodzę gładko do planowania kwartału, a zaraz potem do poszczególnych miesięcy, zawsze w odniesieniu do kwartału. Mój pierwszy kwartał 2023, jest już piękny i gotowy. W poszczególnych miesiącach zapisuję priorytety, a w tygodniach dokładną datę zrobienia czegoś, co ma się w tym miesiącu wydarzyć, np. Pon. - 16:00 zarejestrować nas do okulisty!

Osobno rozpisuję projekty scrapowe, szczególnie szkolenia, warsztaty, zloty itd. Robię to, z tak dużym wyprzedzeniem, ponieważ to tylko ja wiem, co zrobić bym chciała, ale niekoniecznie ktoś inny już wie, że będzie z tego szkolił :) 

Również wyzwania i konkursy scrapowe ogłaszane są najwyżej z 2-tygodniowym wyprzedzeniem, więc u mnie zaplanowane jest tylko "wyzwanie u Karoliny", a czy będzie ono w styczniu czy marcu, to już nie wiem :) 

5. Teraz każdy freak planowania, powinien zapytać - "halo Pani, a gdzie harmonogram"? Wiadomo, bez harmonogramu i małych kroczków, to się nic wielkiego nie zadzieje. 

Dla mnie harmonogramem jest tydzień! W danym tygodniu bardzo dokładnie rozpisuję zadania, które zbliżają mnie do osiągnięcia czegoś, co sobie zaplanowałam, poza tym harmonogram wraz kosztami finansowymi, które trzeba będzie ponieść, by dany cel - "nowa pracownia", został zrealizowany, trzymam w excelu na komputerze :), a wydruk na ścianie! Żeby nie zapomnieć!

Nie mówcie teraz tylko - "błagam, no ja przecież nie mam czasu na taką zabawę".

Zapewniam Cię, że masz!

Ja, przedstawiłam Wam dziś mój sposób planowania, nie tylko nowego roku w starym, ale i planowanie kwartału i miesiąca, a nawet tygodnia.  Nie zmienia, to jednak faktu, że jest to mój sposób na osiągnięcie MOICH celów. Ty Kochana, masz i inne cele, i inne sposoby ich planowania, a nawet inne sposoby ich realizacji. 

Ja w tym roku zapisałam sobie nawet tracker porządków !!!! i spis ubrań do kupienia, nie dlatego że zwariowałam, ale dlatego, że naprawdę potrzebuję zmienić i unowocześnić garderobę, a także mieć pewność, że lodówkę, to myję jednak częściej niż raz na 5 lat, szczególnie ten cholerny zamrażalnik :)

Jeśli jednak poprzedni rok zakończyłaś z ręką w nocniku, jak wiele poprzednich, to może jednak spróbuj? Zacznij od punktu 1wszego, a wiesz z czym skończysz? Z pomysłami! A to właśnie pomysły i marzenia pchają nas do realizacji i w końcu do ich spełniania! 

Mapa myśli zajęła mi godzinę - 15min na spisanie haseł i 45min na podjęcie decyzji, co jest i pozostanie hasłem, a co będzie celem. Wiecie, ja lubię ze sobą rozmawiać! 

Całą mapę rozłożyłam na 3 dni - pierwszy hasła, drugi przerwa, trzeci wybór. Wam może starczyć kolejne 15min

Spisanie celów - to 15min

Plan kwartału, w zależności od ilości celów i ich skomplikowania - max godzina

Planujcie jeden duży cel w miesiącu, a nawet kwartale. Zakup i przegląd pościeli w domu, to zadanie na miesiąc, ale zakup mieszkania, to cel na kwartał, a nawet na półrocze!!! Miesiąc już przy okazji masz, bo kwartał to 3 miesiące, teraz miesiąc zamień na 4 lub 5 tygodni! Dziś zrób tylko pierwszy z nich - max 15min

Planowanie nie jest skomplikowane, planowanie pomaga! 

Planowanie wycisza, uspokaja, daje Ci szanse! 

Porównajcie planowanie do listy zakupów i zapytajcie samych siebie, ile pierdół przyniesiesz do domu, kiedy robisz zakupy bez listy, a ile kasy zaoszczędzisz, kiedy kupisz to, czego naprawdę potrzebujesz i masz na liście? Tak samo jest z samym czasem i celami, a także czasem na realizację celów. 

Spisz i działaj. Małymi krokami do przodu.


Czy planowanie jest obowiązkowe dla każdej z nas? Nie! 

Czy musisz planować, bo świat się skończy? Nie!

Czy możesz żyć bez planowania, celów i harmonogramów? Tak!

Pamiętaj tylko, że najczęściej NIEZAPISANE, czyli NIEZAPLANOWANE, jakkolwiek to u Ciebie wygląda, niestety najczęściej oznacza NIEZROBIONE!  

Więc jak? Tym razem planujemy razem?

Spróbuj, to Cię nic nie kosztuje! 

Dajcie znać, nie tylko co myślicie o tym poście, ale też czy i jak planujecie! 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 19 grudnia 2022

Jestem dość - Magdatena Mikołajczyk

 

Na początku powiem, że szczerze nienawidzę tego hasła, ale lubię autorkę, byłą kabareciarkę, feminatyw oczywiście podkreślony jako błąd, bo wiadomo mamy tylko kabareciarzy, a dziś szczególnie autorkę bloga - https://matkojedyna.com, którą znajdziecie również na IG -@matkojedyna - polecam oba kontenty, więc koniec końców, zainteresowałam się również książką. 

Dlaczego nienawidzę hasła "jesteś dość", bo ludzie, w tym ja, mają skrajną zdolność do hipokryzji. Jestem dość - kiedy świat, społeczność i okolica mają co do mojej osoby jakieś dziwne wymagania - bądź skromna, bądź cicha, bądź kobieca, no takie gadki to mam w dupie i zawsze miałam, więc samo hasło i jego ideę oczywiście rozumiem, ale dlaczego zatem odwracam nos od menela w autobusie i całą sobą, go krytykuję? Przecież on też jest dość, dość dla samego siebie. Nie zgadzam się na owo "dość" w wielu perspektywach. 
Nie zgadzam się z niegoleniem pach, bo jak powszechnie wiadomo, każdy zapach, w tym nasz własny smród, najdłużej i najintensywniej utrzymuje się właśnie, na wszelkiego rodzaju włosach. Nie zgadzam się na promowanie otyłości czy anoreksji, bo przecież się sobie podobam, nie zgadzam się na promowanie kobiecej figury, czy twarzy, której żadna z nas nie osiągnie bez chirurga plastycznego - no ale przecież teraz jestem dość. Nie zgadzam się z chamstwem i drobnomieszczaństwem i głupotą, bo przecież jestem dość. 
Myślę, że załapaliście już o co caman. 

Podobnym uczuciem, dażę wszelkie poradniki i w pierwszym momencie myślałam, że to kolejny poradnik wychodzenia z depresji, na zasadzie nowy rok, nowa ja, ale nie! Nic bardziej mylnego moje drogie. 

Pogadajmy zatem o książce. 

Nie usiądę z kolanami przyciągniętymi do brzucha, ani nawet po "turecku". Nie zrobię psa z głową w dół i przyklejonymi do maty stopami i idealnie wyprostowanym kręgosłupem, ale wiecie co? Nie jestem w tym sama i nie oznacza to, że jestem niedoskonała, jestem zwyczajnie dość. 

O tym jest właśnie ta książka. To opowieść o kobiecie takiej jak ty i ja. O nieszczęściu kupowania ciuchów, kiedy u góry masz rozmiar 44, a na dole 38. O tym, że naprawdę nie tylko tobie jednej, spadają z dupy rajstopy, bez względu na rozmiar jaki założyłaś, a każdy jednoczęściowy strój kąpielowy przecina ci tyłek na 4, zamiast ustawowych 2ch części.

To książka o zaakceptowaniu siebie, o niewyrzucaniu sobie na jednym wydechu wszystkich wpadek, niedociągnięć i fuckupów o poranku, ale także o umiejętnym rozdrapywaniu ran i ich prawdziwym leczeniu, z prawdziwymi specjalistami i przy prawdziwym bezwarunkowym wsparciu, tej jednej jedynej osoby, która stoi przy tobie murem, nie tylko kiedy pajacujesz, śmiejesz się i dowcipkujesz, ale przede wszystkim wtedy, gdy leżysz w łazience i wymiotujesz z płaczu. 

To książka o otulaniu siebie, o tym że w dobrej relacji należy być przede wszystkim z samą sobą, dopiero potem z ludźmi dookoła nas. O tym jak dzieci reagują na proste - "tak płakałam", a nie, że pocą mi się oczy. O szczerości, zaufaniu, dobrych i złych wspomnieniach, o sytuacjach, które warto przerobić, by móc cieszyć się życiem i o tych, które najlepiej zapomnieć, bo nie są warte naszej pamięci. O pozwoleniu sobie na uwolnienie tej małej dziewczynki mieszkającej gdzieś głęboko w każdej z nas, zagubionych, poranionych, z gorejącymi ranami dzieciństwa czy nieszczęśliwej miłości. 

To książka o kobiecie, matce, pacjentce, siostrze i córce w jednym, umieszczonym w wcale nie za dużej osobie Magdy. 

Bardzo Wam polecam. 

Idą święta, niech to będzie Wasz prezent - warto. 

Pozdrawiam

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...