Lifestyle

Wizyty u lekarza, czyli co z naszą regularnością 


Po co to robić badania profilaktyczne? 

Kiedy warto pójść na  – USG piersi, cytologię, prześwietlenie płuc?

Jak ważne są w naszym życiu są badania profilaktyczne, niby nie trzeba nikomu mówić, jednak gdy zapytamy - kiedy ostatnio byłaś u lekarza … wstaw dowolną profesję, to zaczynają się schody. 

Nie mam czasu! 

Przecież nic mnie boli! 

Czuję się wyśmienicie! 

Jestem zdrowa itd. 

A niestety, nie każde dobre samopoczucie, wiąże się z byciem zdrowym. Wiele chorób, w tym niestety nowotwory, nie dają często żadnych objawów.




Dla nas kobiet, wszystkich bez wyjątku i bez względu na wiek, poczynając od nastolatek,  a kończąc na Paniach w późnym okresie dojrzewającym, bardzo ważnym badaniem, jest samobadanie piersi. 

Prawdopodobieństwo zachorowania na raka piersi w Polsce wynosi 6%, w aż USA – 15%. Nie są to więc bajki, tylko realne zagrożenie.

Jest to badanie bardzo proste, a do jego wykonania wystarczy naprawdę kilka minut.

Stań nago przed lustrem unieś ręce wysoko do góry i przyjrzyj się czy nie widzisz zmian w kształcie swoich piersi, następnie sprawdź ich kształt, trzymając ręce na biodrach.

       *Ściśnij swoją brodawkę i sprawdź czy nie wydziela się z niej płyn.

      * Kiedy bierzesz prysznic połóż lewą rękę z tyłu głowy, a prawą na lewej piersi, zataczaj drobne kółeczka wzdłuż piersi, z góry na dół i z powrotem. Powtórz to samo z prawą piersią.

Takie badania przed lustrem najlepiej wykonać tydzień po okresie, w ten sposob unikniecie paniki wywołanej, np. hormonami, które szaleją w czasie miesiączki 😊

I oczywiście pamiętajcie, że nie każda zmiana jest rakiem, ale zawsze warto pokazać ją specjaliście.

Po 40 roku życia należy zrobić USG piersi przynajmniej raz w roku– zajmuje chwilę, nic nie boli i kosztuje niedużo.

Nie każdy ginekolog da nam skierowanie na mammografię, szczególnie kiedy USG piersi nie wykazuje niczego niepokojącego, a dodatkowo nie jesteśmy w grupie ryzyka, czyli w naszej rodzinie nie było zachorowania na raka piersi, ale takie badanie warto zrobić, nawet na własną rękę po 45 roku życia, a po 50 powtarzać je raz w roku.

Bardzo podobnie wygląda nasz pogląd na badanie cytologiczne.  Każda z nas po 40 roku życia powinna wykonać cytologię przynajmniej raz w roku!!! Jeżeli nic się nie dzieje, to OK, ale kiedy pojawią się niepokojące objawy, regularna cytologia ochroni nas przed rakiem macicy, czy szyjki macicy, a przynajmniej wykryjemy problem na czas. Najwięcej zachorowań obserwuję się między 45 a 64 rokiem życia.

Szybka diagnoza = krótkie i udane leczenie.


Regularne USG, to też ważny element dbania o siebie. Wszelkie torbiele, zwłóknienia i cysty są pod kontrolą, a ich przyrost czy zmiana położenia będzie od razu zauważona.

Przyjmujesz tabletki antykoncepcyjne? Jesteś regularną pacjentką poradni ginekologicznej? Wykorzystaj to, nie idź do przychodni tylko po receptę – zbadaj się, a najlepiej zabierz ze sobą mamę, siostrę i przyjaciółkę.

Pozdrawiam!

P.S. Wszytskie zdjęcia z internetu. Post nie jest sponsorowany.

Pozdrawiam!

Tkaniny naturalne, czy wiesz co kupujesz


Czy zwracamy uwagę na to co kupujemy, czyli innymi słowy czy zwracamy uwagę na to, na co wydajemy swoje – nasze pieniądze.

Choruję na sweter od Moniki Kamińskiej i na koszulę i na buty i co, ktoś mi zabroni?


Czytacie czasem, że się tak wyrażę, skład, z którego wyprodukowano wasze ubrania? Czy wiecie ile w tym jest naturalnych materiałów, a ile sztucznych? Zastanawiasz się dlaczego całkiem podobnie wyglądające rzeczy, możesz kupić, w szokująco wręcz różnych cenach? Wszyscy mówią, a bo płacisz za znaczek na koszulce, a ja mówię gówno prawda. Płacę za jakość materiału, tkaninę, w której moja skora nie cierpi, albo cierpi mniej niż w innej.

W większości naszych ubrań, jest polistyren – co to? To zwyczajny PET – kojarzysz nazwę – to plastik z którego robi się siatki foliówki i plastikowe butelki. Warto też zwrócić uwagę czy na metce nie ma akrylu  i poliamidu.  Ten pierwszy to tani, sztuczny odpowiednik wełny – szczególnie występujący w ubraniach z sieciówek, ten drugi to zwyczajny, nieprzepuszczający powietrza – nylon. 
Żeby było nam trochę przyjemniej, co poniektórzy producenci ubrań wymyślili dla PET nazwę – „nowoczesny polistyren”, że niby już „prawie naturalny” i właśnie dlatego PRAWIE zawsze robi różnicę.

Tani sztuczny produkt, wykonany w laboratorium, obniży drastycznie koszt wyprodukowania ubrania, to jest jasne jak słońce. Obniży koszty, co oznacza, że producentowi nabija kabzę,  a u Ciebie powoduje wysypki, zapocenia, smród na  odległość 😊, ale na pewno nie spowoduje zaoszczędzenia pieniędzy. Te sztuczne ubrania niszczą się szybciej, mechacą, odbarwiają, odkształcają i są wywalane!


Niemożliwe jest bym, poza butami, kupowała ubrania dla całej rodziny z tylko i wyłącznie z naturalnych tkanin – wełna, len, bawełna.

Buty kupujemy porządne, skórzane i nie żałujemy na nie pieniędzy. Ogromną uwagę przywiązuję też do kupowania koszulek – T-shirt’ów, najlepiej jak się da z polskiej produkcji i tylko bawełniane, co nie jest łatwe i nie zawsze dostępne, ale na metce musi być 100 cotton 😊.

Gorzej już sprawa ma się ze spodniami czy bluzami, ciężko kupić coś naprawdę porządnego, bez domieszek, ale naprawdę sprawdzam ile % tych domieszek mam, poza tym moje dzieci wyrastają ostatnio szybciej ze spodni, niż niszczą buty.

Wiecie już dlaczego choruję na ubrania Kamińskiej?

Obejrzałam sobie kolekcję jesienną – zimową i jestem chora. Zachorowałam na golf i sweter i buty. Wiem, że ta inwestycja się opłaci, wiem.  A jak już kupię, wypiorę i będę mogła ponownie założyć – u mnie z praniem różnie, to oczywiście dam Wam znać 😊.


Pozdrawiam!

 Cykl II minimalizm - Inspiracje 





Słyszałyście kiedyś o minimalizmie?

Czy Wam też kojarzy się z białymi ścianami i pustką wokoło? Jeśli tak, to zupełnie niepotrzebnie.
Minimalizm to nurt, który w swej wymowie namawia do pewnego uporządkowania swojego życia i ograniczenia w swojej przestrzeni - zbędności. Zbędności nie tylko w postaci otaczających nas przedmiotów, ale też codziennych przyzwyczajeniach, uczuciach i relacjach.

Nie będę was zanudzać historią, bo mądrzejsi ode mnie już ją opisali – „szukajta w internetach”, ja chciałabym raczej skupić się na praktycznych wyzwaniach minimalistycznych w moim życiu.
Nie dla mnie jeszcze, nie wiem czy kiedykolwiek, życie w myśl „Wyzwania 100 rzeczy” (The 100 Thing Challenge), czyli posiadania nie więcej jak 100 rzeczy osobistych, ale już na ten przykład chciałabym bardzo zamieszkać w tzw. małym domu - Tiny Houses, które to stają się niezwykle popularne, szczególnie w miejscach, gdzie domy kosztują fortuny – Hawaje. A tu proszę -  niskie koszty budowy, a co za tym idzie brak kredytu na sto lat i niewielkie oddziaływanie na środowisko naturalne.
Nie jest to łatwe wyzwanie, ale chyba nie jest niemożliwe.

Minimalizm w praktyce – zacznij od małych kroczków.

Nie mam się w co ubrać – znacie to? Ja znam, ale nie cierpię też zakupów. Nic nigdy na mnie nie pasuje, wszystko albo wisi albo obciska, no szlag człowieka trafia. Postanowiłam zatem skompletować sobie kilka „gotowców”. U mnie działają od wielu lat, zawsze się sprawdzają, a dopiero niedawno dowiedziałam się, że tak minimalistycznie tu podziałałam. 😊
Uwielbiam jeansy i to one właśnie dziś w roli głównej.

Do pracy
Niecodziennie muszę zakładać koszulę, to oczywiste, ale warto w nie zainwestować, bo w połączeniu z ciemnym jeansem i szpilkami zawsze wygląda dobrze. Dorzucając jeszcze marynarkę, macie naprawdę świetny strój, zarówno do pracy ja i na służbowe wyjście. Jestem również posiadaczka granatowej sukienki z kieszeniami, wiec w zestawieniu z marynarką – jest poważnie, w zestawieniu z adidasami jest sportowo.

Na luzie
Nie wiem gdzie to usłyszałam, ale staram się kompletować ubranie w myśl zasady – jasna góra - ciemny dół i odwrotnie – zwykle działa super. W takim stroju można śmiało pójść również do biura. W końcu na luzie, nie oznacza byle jak. Polecam również ciemną jeans’ową lub lnianą spódnicę, a do niej top, oczywiście jasny, marynarka lub długi sweter i apaszka.


Na „sportowo”
Szpilki to nie moja bajka, ubieram je kiedy już naprawdę muszę, za to kocham trampki i noszę je od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Jeśli w waszych miejscach pracy obowiązuje dress-code, zamieńcie trampki na mokasyny i macie kolejny komplet.
W tak oto dość prosty sposób ogarnęłam strój na kilka dni pracy, bez powtórek. Piątek u mnie zwykle jest luźny – czyli jeansy, T-shirt i długi sweter, że o trampkach nie wspomnę.
Oczywiście, że każde spodnie tu się nadadzą i spełnią swoją rolę. Polecam też posiadanie spodni materiałowych – kawa z mlekiem. Pasują absolutnie do wszystkiego i na luzie i do pracy.
Niecodziennie przecież można te jeansy nałożyć -szczególnie z moją zdolnością wylewania kawy – niestety, zawsze na siebie. 😊


Zapomniałabym dodać – posiadać warto też jeden przynajmniej prawdziwie wełniany sweter, najlepiej gruby splot, ale to już inna bajka.


Pozdrawiam i zapraszam na kolejne odsłony!



Cykl I - projekt  oszczędzanie - cz. 3. - koniec 

W trzeciej i ostatniej części tego cyklu, pozwolę sobie zastanowić się i zwrócić waszą uwagę na to, na czym uda się nam zaoszczędzić, a właściwie na czym ja zaoszczędziłam. Czasami aż trudno uwierzyć, na jakie bzdury wydajemy pieniądze.

Kawa na mieście, śniadanie w sklepiku – czyli posiłki do pracy. Już w pierwszej części mówiłam, że na to przyda się osobna kategoria w budżecie, a przecież wystarczy zabrać kanapki do pracy, przygotować sobie lunch, nawet na zimno, zjeść przyniesione owoce. I tak już to kupiliśmy i mamy w domu!

Codzienna butelka wody – a wystarczy bidon – to najbardziej dotyczy osób FIT 😊 Woda jest ważna, wiem, należy jej pić nawet do 1,5 litra dziennie oprócz kawy czy herbaty, ale czy naprawdę musi to być woda kupna? W wielu biurach są saturatory, korzystajmy z nich. Filtrujmy wodę i pijmy z bidonów, wykorzystujmy plastikowe butelki, jako wielorazowe.

Szmaciana siatka na zakupy lub eco torba wielorazowego użytku, dostępna w wielu hipermarketach -   o kosztach reklamówek już pisałam wcześniej.

Lista zakupów – nie cierpię łażenia po sklepach, ale jak już tam idę, to w konkretnym celu, zawsze z listą zakupów, w ten sposób kupuję, to po co przyszłam, a nie tony rzeczy niepotrzebnych.

Sklep oswojony – nieważne, że najdroższy w okolicy? To jest grzech główny wielu z nas – lenistwo! Zamiast iść na zakupy 2km dalej idziemy do sklepiku „w bloku” i za to samo co w markecie płacimy 3 razy drożej, pytanie tylko po co?

Fajki – po raz kolejny rzuciłam palenie, tylko i wyłącznie dlatego, że brakowało mi pieniędzy – to naprawdę działa!

Sprzedaż książek i rzeczy, które nam się już nie przydadzą – 5zł za sztukę, sama spróbowałam, a jeszcze dodatkowo wymieniłam się niektórymi pozycjami. Na samych ebookach zaoszczędziłam przynajmniej z 200zł, bo wbrew pozorom, nie są tanie.

To tylko takie moje przemyślenia, które wdrażam w życie i widzę korzyści, ale można pójść dużo, dużo dalej.


Nie można, a właściwie nie powinno się zrezygnować ze wszystkiego, jakieś przyjemności trzeba sobie zostawić, w końcu nie samym chlebem człowiek żyje, dla mnie taką przyjemnością są książki, a jeszcze mam zamiar zafundować sobie karnet, a przynajmniej bilety 😊 na żużel w Częstochowie. BRAWO ja!


Cykl I - projekt  oszczędzanie - cz. 2.

Mamy budżet, ale żadna kategoria się nie zgadza? Znam to, też tak miałam. Nie poddawajcie się, zróbcie szybką analizę -  na co poszła Wasza pensja?

Co wyszło z analizy? Pewnie dokładnie to co mnie kilka lat temu – wydajemy kasę na głupoty i rzeczy nam wcale nie niezbędne.

Z moich wcześniejszych  budżetów wynika dość jasno, że najwięksi złodzieje pieniędzy to: ciuchy i wszelkie dodatki, gazety, zbyt dużo kupowanego jedzenia ORAZ, to odkryłam niedawno -  wydatki na reklamówki. Kurde, taka pierdoła, a wiecie ile nas rocznie kosztuje?



Zakładam pobieżnie 0,15zł x 20dni = 3zł miesięcznie, niby nic, ale to tylko 20 dni, zakładając jedną reklamówkę, których ceny są naprawdę różne. A co, kiedy idziecie do 3 sklepów dziennie i kupujecie 3 reklamówki po 15gr każda = 45gr dziennie, przez 10 dni 4,5zł przez rok (365 dni policzyłam) 1642zł – robi wrażenie? Na mnie ogromne!!!

Zdarza mi się kupować reklamówki, niestety wciąż, ale naprawdę pilnuję chodzenia na zakupy ze szmacianą torbą. Mam piękną różową z fajnym motywacyjnym hasłem i jej używam, a serce mnie boli zawsze, kiedy orientuje się w sklepie, że jej nie mam ☹

Gdzieś, jakiś czas temu czytałam, że ludzie wyrzucają 1/3 kupowanego jedzenia, pomijając już fakt globalnego głodu, oznacza to, że jedna trzecia naszych pieniędzy ląduje zwyczajnie w śmieciach! 

Ludzie!!!

Sklepy są otwarte! Nie ma groźby wojny, póki co, ani globalnej klęski żywieniowej, po cholerę Wam te zapasy, które tak czy siak skończą w śmietniku?

Podobnie sprawa ma się z kosmetykami. Zawsze jestem szczerze zdziwiona ilością kosmetyków kupowanych przez moich znajomych. Ja nigdy nie miałam zapędów do posiadania trzech kremów i trzech różnych rodzajów perfum – może dlatego, że mam jedne ulubione? Kupuje kosmetyki, tylko wtedy, gdy się kończy, to co aktualnie mam. Nie robię zapasów, nie składuje w domu fiolek i fioleczek, warto pamiętać, że kosmetyki też mają datę ważności.  

Nie chodzi wcale o to, żeby zrezygnować z przyjemności i szczęścia – nie! Wręcz przeciwnie, pozwolimy sobie na więcej szczęścia, kiedy zaczniemy być racjonalni 😊 Ależ to mądrze zabrzmiało!

Pozdrawiam i zapraszam na kolejną część. 
                                                 

Cykl I - projekt  oszczędzanie - cz. 1.


Pierwszym i moim zdaniem najważniejszym narzędziem na utrzymanie się w siodle życia jest:




Budżet rodzinny czyli ile zarabiam, a ile wydaję. Nie, właściwie ile zarabiam i na co wydaję, a na co mogę sobie pozwolić? Pamiętajcie, że prowadzenie budżetu, to nie jest założenie sobie wydatkowego kagańca jeśli tak ktoś traktuje budżet, to może od razu, tu zakończyć czytanie. Nie watro też ściągać wypasionych programów wystarczy Excel, naprawdę, nie o narzędzie tu chodzi, a o dokładność i systematyczność!

Ja prowadzę swój budżet od prawie trzech lat miesiąc w miesiąc.  Nie wymyślam specjalnych kategorii i podkategorii, nie rozbijam się na kawałki, ale daleka jestem od ogólników typu: rzeczy ważne, rzeczy niezbędne to mrok! Po miesiącu nie pamiętasz co to było takie ważne za 49,99!
Przez pierwsze 3 miesiące wszystko pływało, nic się nie udawało, nic!!! I do dziś pieniądze na oszczędności, wolę przelać na konto męża, bo mnie się może COŚ zdarzyć 😊.
Mam jednakże wydatki pod kontrolą, z pomocą, ale zawsze. Planuje coś, przeznaczam na ten cel z góry założony budżet i tego się trzymam.

Rozpisuje absolutnie wszystkie wydatki, nawet pierdoły, nie muszę już rozbijać rachunku ze spożywczego na poszczególne artykuły, wystarczy mi kategoria jedzenie, ale już bardzo, przyda się podkategoria jedzenie na mieście, więcej o tym diable w kolejnych częściach 😊.
Zaczęłam prowadzić swój budżet, żeby tylko i wyłącznie kontrolować to, na co wydałam kasę, ale to droga donikąd, zupełnie błędne założenie, kolejny mrok!


Po cholerę mi wiadomość na koniec miesiąca, że wydałam na buty 400zł, wiem to, noszę je codziennie! Budżet zakłada wydatki i dochody, ważne jest na co się wydaje pieniądze, ale ważne jest też, czy wydałam tyle ile założyłam, czy może mam jakąś oszczędność, a może trzeba przerzucić kasę z innej kategorii, co oznacza np., ze w tym miesiącu nie kupię już nowej książki?  


Chcecie chwycić byka za rogi - załóżcie budżet!

W Excelu, w notesie, na lodówce. Zaplanujcie wydatki, ustalcie z czego można zrezygnować w danym miesiącu i w ten sposób zaoszczędzić na przyszły. Nie mówcie, że się nie da, bo to nieprawda, da się, trzeba tylko chcieć.

Pewnie, że są na świecie ludzie żyjący bez budżetów, jasne! Tylko wydaje mi się jakoś, że ich nie znam 😊, żarcik oczywiście, ja do nich nie należę i nie czuję bym w najbliższym czasie uzyskała taki dopływ gotówki, bym zwyczajnie mogła o tym pomyśleć jutro.

Tymczasem pozdrawiam i zapraszam na kolejne części przygód z oszczędnościami.





Cykl I - projekt oszczędzanie - wstęp
Oszczędzacie?

I jak Wam idzie? 

Mnie, powiem szczerze szło średnio. Teraz bardzo pilnuję systematyczności w oszczędzaniu, nie oszukuję się, że jak zostanie na koniec miesiąca -  to odłożę, bo wiadomo, że nie zostanie 😊. Odkładam, więc do ruskiego banku konto męża - pewną kwoteczkę i wiem, że tam jest, przede wszystkim bezpieczna 😊

Postanowiłam zająć się tematem oszczędzanie, który pomimo tego, że wciąż przewija się w wielu blogach i postach, to nieodmiennie rodzi wiele pytań i niedowierzań, a jak posłucham ludzi dookoła, to stwierdzam, że albo ze mną jest coś nie halo albo homo sapiens zaczyna wymierać?

Pomimo tych wszystkich publikacji, ludzie  wciąż dziwnie patrzą, kiedy mówię o nie, nie - w tym miesiącu już mnie nie stać”.

Wydaje mi się, że wiem dlaczego tak się dzieje problem wielu z nas, mój kiedyś też, polega na tym, że obieramy jakąś drogę oszczędzania, ale wybranej strategii się już nie trzymamy!!! Będę wrzucać do słoika wszystkie drobne znam 3 osoby, które rzeczywiście tak robią, reszta poddała się kiedy w słoiku było 50zł 😊

Poza tym, nie o szukanie sztucznej metody oszczędności chodzi, może na początek warto by zastanowić się, jak dobrze spożytkować to co mamy? Na początek może nie oszczędzaj od razu na willę z basenem, po prostu zacznij!!!


Nie chcę się tu wymądrzać, to nie mój cel, chciałabym tylko pokazać, że pewne rzeczy działają i  pozwalają utrzymać wydatki w ryzach, a inne zwyczajnie nas finansowa zabijają

Chcecie dowiedzieć się więcej? Posłuchać co mnie zmotywowało i jaka była droga? Zapraszam na kolejne odsłony 😊. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...