Wnioskują z bólu moich pleców, nie tylko mięśnie nóg pracują podczas jazdy rowerem. Prawda!
Jazda na rowerze
to najprzyjemniejszy, odkąd mam moje „różowe marzenie”, ze znanych mi sposobów na poprawę sylwetki i zrzucenie zbędnych kilogramów, w którym wbrew powszechnej, ale nieprawdziwej opinii o wielkich łydkach, pracują spore partie mięśniowe.
Pamiętać jednak należy - nie uzyskamy żadnych efektów bez regularności, odpowiedniego czasu jazdy i zróżnicowania pokonywanego terenu. Jazda na rowerze, najlepiej
codzienna, powinna trwać przynajmniej 30min, po
tym czasie organizm zaczyna spalać nadmiar tkanki tłuszczowej. I tak, przy wolnej jeździe – ok 15km/h można spalić 150 kcal, natomiast podczas jazdy w terenie górzystym nawet 700 kcal.
Więc jeśli chcesz zgubić parę kilo, przesiądź się z auta na rower!
Zupełnie niepotrzebnie wiele kobiet obawia się rozbudowy mięśni nóg. Oczywiście, że najbardziej pracują mięśnie ud i łydek, ale stają się one sprężyste i ładnie zarysowane, a nie jakoś nadmiernie rozbudowane. Nie patrzmy na sylwetki kolarzy, oni trenują siłowo by mieć taką muskulaturę i siłę nóg.
Pedałowanie, przede wszystkim wyszczupla nogi, nadaje im
sprężystość i pomaga
redukować tkankę tłuszczową na udach, biodrach oraz brzuchu, a przy okazji
rzeźbi pośladki! Nie wspomnę już nawet o redukcji cellulitu – wroga wszystkich
Pań!
W czasie jazdy na rowerze pracują też mięśnie grzbietu, kręgosłup
i ramiona ... kiedy? ... podczas utrzymywania
równowagi.
Przejeżdżam na rowerze, prawie codziennie, 12km – po 6km w 30min – do pracy i z pracy.
Spore odległości tej trasy pokonuję jadąc pod górkę. Co
ważne, staram się jeździć interwałami – trzymam tempo szybkie i wolne przemiennie, średnia
prędkość 13,5km/h – niestety tu wliczają się też postoje, np. na światłach i
spalam przy tym od 166 do 180 kcal.
Mnożąc to przez 2 uzyskujemy średnio 330 kcal dziennie. Nie jest to może powalający wynik, ale mnie w zupełności wystarcza, a kiedy dorzucę do tego 40min na kijkach, robi się nawet 900 kcal.
Mnożąc to przez 2 uzyskujemy średnio 330 kcal dziennie. Nie jest to może powalający wynik, ale mnie w zupełności wystarcza, a kiedy dorzucę do tego 40min na kijkach, robi się nawet 900 kcal.
Rower, to nie tylko statystyki i pouczenia, to przede wszystkim przyjemność. Dla każdego inna, a dla mnie na przykład, to:
1 Poprawa humoru – podczas jazdy na rowerze wydzielają się
endorfiny, czyli hormon szczęścia – przynajmniej u mnie, kiedy biję swoje
kolejne rekordy 😊
2 Oszczędność czasu – nie stoję w korkach i nie czekam na
autobus. Nie panikuję, że zaspałam, bo mam własny i do tego zdrowy środek
lokomocji 😊
3 Oszczędność pieniędzy – w miesiącach rowerowych nie
wydaje na żadne bilety, po prostu wszędzie jadę rowerem 😊
4 Ochrona środowiska – jeden samochód na drodze mniej 😊, a przy okazji
mogę sobie pozwiedzać 😊
A zatem dziewczęta (i chłopcy) ruszajmy na rower!!!
Pozdrawiam!