piątek, 23 listopada 2018

Raczej spontan czy raczej ołówek i kartka?


Planujecie?
Ja tak, mówiłam to już wiele razy, a jednak wciąż ktoś dziwnie patrzy, kiedy zaznaczam na kartce kolejne odhaczone zadania. Jednakże wypisałam się ze wszystkich webinarów gdzie niby uczą planowania i zarządzania czasem. Masakra, przeraziłam się, kiedy pokazali planer pakowania się, ale nie o tym dziś mowa!
Skleroza? Po co tracić czas na zapisanie, przecież wiadomo co się ma dziś zadziać
Nie szkoda Ci czasu?
No co Ty? No risk no fun.

To jedne z najczęstszych reakcji na moje punkty, czyli plan na dany dzień

Czemu to ludzi dziwi? Nie rozumiem!

Ja planuje wszystkie swoje zadania w ciągu dnia, tego w pracy i tego w domu w domu! Dlaczego? Bo w ten sposób zaoszczędzam czas i nie pozwalam sobie na wrzutki. Kiedy ktoś przychodzi z pilną” sprawą, biorę do ręki plan i mówię, że teraz nie mogę, ale czas będę mieć za dwie godziny, to sprawdzę, zrobię, pomogę.
I ku mojemu zaskoczeniu, po tych wszystkich durnych pytaniach i przygadaniach, ludzie naprawdę szanują to, kiedy mówię teraz nie mam czasu! Nie stękają i nie płaczą czekają! Nie spuszczam nikogo na drzewo, unaoczniam zadania, więc widać, że nie ściemniam, tylko jestem zwyczajnie zajęta.

Różne są podejścia do planowania, tak różne, jak tylko różni są ludzie.
Jedni zapisują tylko główne zadania, np zakupy, sprzątanie itd. Inni rozbijają wszystko na małe kroczki sprzątanie > łazienka, okna, kuchnia > wyrzucić śmieci, umyć szafkę itd.
Oba te sposoby są dobre i każdy następny jaki tylko wpadnie wam do głowy będzie dobry, należy tylko pamiętać o jednym, jak już zaplanujesz, to się tego trzymaj! Postaraj się, ale tak naprawdę! Kiedy nie wyjdzie jedno zadanie, nie czekaj na gwiazdkę z nieba, tylko bierz się za kolejne 😊.
Zdarza się, że z planów nici, bo wyskoczy jakiś duch z puszki i wszystko zburzy nie ma jednak tragedii, teraz zrób najważniejsze, resztę przełóż na kolejny dzień!

I jeszcze jedno! U mnie się sprawdza rewelacyjnie! Ja zaczynam od zadań najważniejszych danego dnia. Nie ważne ile zajmą czasu zaczynam i kończę. Jeśli zakończenie wymaga pomocy innych osób, dzielę to zadanie na dwie fazy, tak by każda miała wyraźny początek i koniec.
Znam wiele osób, które układają naprawdę szczegółowe plany na NOWY ROK! A potem, w grudniu orientują się, że nic z tych planów nie wyszło! To jest straszne! Bardzo demotywujące! A najgorsze, że często, jeśli nie zawsze, prowadzi do obniżenia samooceny znowu mi nie wyszło, kurde, znowu dupa.


Polecam planowanie w miesięcznym i tygodniowym przedziale czasowym, spiszcie najważniejsze zadania na dany miesiąc album dla , kartka urodzinowa dla ., wpis na blog w sobotę, wyprawa rowerowa gdzie już nie piszę, bo czasem miejsce ulega zmianie, impreza w pracy, wyjazd na spotkanie z koleżankami Łódź było extra. Później w kolejnych tygodniach dodaję szczegóły, jak zamierzam osiągnąć dany cel.

Dlaczego to robię? Bo jak zaplanuje sobie najważniejsze rzeczy, to łatwiej mi dopasować się do planów i wyzwań rodziny. Wiem, ze wyjeżdżam, wiec nie planuję wycieczki do kina z dzieciakami, wręcz przeciwnie ogłaszam wszem i wobec, że w dany weekend wypadam z gry. Nie planuje nic na poniedziałkowy i wtorkowy wieczór, bo jestem w domu dopiero o 20:30, wiec czas mam tylko na sprawdzenie lekcji choopcom i kolację, ewentualnie na poczytanie w łóżku. Tak jest w każdym tygodniu, wiec nie wrzucam sobie nic więcej, przede wszystkim po to, by się nie demotywować, że się nie udało.

Osobną kwestią w planowaniu są wydatki. Różne plany wiążą się z wydatkami, czasami całkiem sporymi, wiec jak zaplanuję coś z wyprzedzeniem, to mam szanse znaleźć na to fundusze, np. na remont łazienki 😊.



Oczywiście, że nie da się zaplanować wszystkiego! A planowanie nie może nas demotywować, zniechęcać i straszyć. Nawet tego nie próbujcie z takim podejściem, bo kiedy coś z listy zostanie nieodhaczone raz czy dwa, szybko się zniechęcicie i zaprzestaniecie w ogóle cokolwiek planować.
Po za tym, w życiu czasami potrzebny jest spontan!

Pamiętam jednak, że pamięć jest zawodna, czasem jak nie zapiszę, to po prostu zapomnę
Pozdrawiam!

poniedziałek, 19 listopada 2018

Ciemność, ciemność widzę - czyli jak się zresetować


Usłyszałam ostatnio fajne hasło -  Reset głowy!

Fajne, prawda?

Każda z nas zna wiele sposobów na resetowanie się, ładowani akumulatorów, czy napinanie silnika inaczej juz dawno byśmy zwariowały. Najprzyjemniejszym wydaje się samotnia, ukryta gdzieś w górach czy w lesie chatka z cudnym widokiem na świat no, ale nie mam akurat żadnej pod ręką 😊, wiec odpada, przynajmniej u mnie.



Rzecz, a właściwie, to stan, który bardzo wspomaga odstresowanie się - zmęczenie fizyczne nie jest to oczywiście jawnym oświeceniem, wiem, ale tylko przypominam 😊. Nienawidzę sprzątać, ale sprzątanie to taka czynność, przy wykonywaniu której, można spokojnie wyłączyć 90% mózgu. Zapomnieć o wszystkim, złapać luz. Polecam też spacer, a właściwie długi marsz w szybkim tempie, kiedy uwaga skupia się na tym jak nie połamać sobie nóg o kijki i nie dostać zawału serca, to reset murowany. 

To są takie reseciki codzienne, nazwijmy je, małymi.

Niestety czasami, czujemy się jak po przejechaniu przez czołg, przeżuciu i wypluciu, bo mamy w głowie tylko jedną, jedyną myśl. Coś, o czym nie możemy zapomnieć, bo jest dla nas bardzo ważne i zajmuje wszystkie nasze myśli, przez cały dzień i noc. Nie pozwala odpocząć, skupić się, zastanowić nad rozwiązaniem, wtedy wymagamy, nazwijmy to - wielkiego resetu.
Jak wyzbyć się stresu przed ważnym spotkaniem z klientem, prezentacją dla pracowników bądź szefa lub spotkaniem z adwokatem?

Jakieś pomysły?

Powiem Wam co działa na mnie, mało tego, działa to też na innych, bo metodę to usłyszałam na grupie Panie Swojego Czasu - #kawazbudzynska. Polecam serdecznie, sprawdzone:

- staram się wyeliminować błąd  to on powoduje, że mamy mózgi jak z waty i on wywołuje w nas strach. A więc czego się boisz kobieto? Tu spada na mnie lawina myśli, po 5 minutach już boję się wszystkiego 😊 wiec przechodzę do punktu drugiego;

- gdzie w moim błędzie jestem ja, jako ja, Izabela. Można o mnie powiedzieć, że jestem kiepskim pracownikiem, szefem, klientem w sklepie, ale wciąż jestem wartościową osobą, nawet wtedy, gdy mnie krytykują. Popełniłam błąd i co z tego, nie ma ludzi nieomylnych! Trafi mnie szlag? Na pewno, ale jeszcze nie ten ostateczny 😊 znienawidzę się nie!!! Znielubię się? Może!

Dopiero teraz jest czas na przemyślenie, jak mogę mojemu stresowi zaradzić

I czy warto? 
Przed ważnym spotkaniem warto poćwiczyć mowę! Odpowiednio się ubrać! Jak dobrze wyglądam, to dobrze się czuję, prawda stara jak świat. Dodać sobie pewności siebie i wzrostu! Zapanować nad emocjami szczególnie nad mimiką moje spojrzenia rzucane  z pełnym politowaniem na przeciwnika przejdą pewnie do historii 😊, wiec się muszę pilnować! Rozbeczenie się na spotkaniu mam już za sobą, ciągle to sobie wyrzucam i staram się nie popełnić tego błędu ponownie.

I już! Jeśli z mojego wywodu wynika, że jestem dobrze przygotowana, nauczona, wygadana, to problemu nie ma, zapominam o stresie i siadam z książką pod kocykiem. Jeśli jednak wciąż zauważam braki, to je poprawiam tak długo, aż po kolejnym sprawdzeniu sama stwierdzę PERFECTO.


Stres odpuszcza, głowa się czyści, mam święty spokój i mogę zająć się czymś innym 😊

Tyle mądrości, a teraz mały P.S. pamiętajcie, ale to zawsze miejcie w pamięci fakt , iż  zawsze, ale to zawsze, na odstresowanie działa butelka wina albo dwie kolor dowolny 😊.


P.S. 2 - zdjęcia dzięki uprzejmości Unsplash.com


Pozdrawiam!

poniedziałek, 12 listopada 2018

12 przykazań rodzica, czy warto ich przestrzegać?




Dziś wracam do spraw szkolno – wychowawczych. Pamiętacie wpis o motywacji? Kiedy nad nim pracowałam znalazłam w neciku, poniższe „przykazania rodzica”, nie ze wszystkimi punktami umiałam się utożsamić, dlatego na tamten czas, chwilowo temat porzuciłam, chciałam wypróbować na sobie
Nie jest to może odkrywcze, ale uważam, że czasami warto pójść krok dalej, żeby mieć własne zdanie w temacie, ale nie za daleko, nie warto tracić czasu na głupoty.
Jak już ktoś, coś obmyślił, to może warto z tego skorzystać?
Poniżej mili Państwo wyniki moich ćwiczeń  za Ewą Nowak – pedagog, terapeutka, autorka książek dla dzieci i młodzieży, prowadząca warsztaty dla rodziców w ramach Akademii Zwierciadła.
12 przykazań dla rodzica – checked by me: działają według mnie tylko 3, ale popatrzeć zawsze warto:
  1. Traktuj naukę dziecka jako rzecz świętą.
Działa – to jest najważniejszy punkt –  nauka przy telewizorze, muzyce czy każdym czymś innym, zwyczajnie rozprasza. Nie wiem czy to specyfika dzieci XXI wieku, ale moje się definitywnie rozpraszają, więc wyeliminowanie tych bodźców, poprawiło jakość nauki i jej czasochłonność. Poza tym owa świętość jest codziennie sprawdzana – odpytujemy z każdego przedmiotu. Pewnie, że wojny były, oczywiście, że tak , ale się w końcu przyzwyczaili i wszelkie dyskusje ustały, nie chodzi wcale o to, by dziecko było wykute na blachę i na pamięć – NIE – chodzi o to, by dać dziecku poczucie własnej pewności siebie, że wie co w trawie piszczy, a jak nie wie, to ma szansę się ze mną dowiedzieć, doczytać, sprawdzić. Poza tym sprawdzamy wszystkie prace domowe, konsultujemy dlaczego coś zostało zrobione tak, a nie inaczej, pokazujemy co można zrobić prościej, lepiej, szybciej. Te dwie rzeczy przede wszystkim uczą dzieci, że nauka jest ważna – rodzice pomagają mi, tłumaczą, martwią się, czyli jestem dla nich ważny – ja sam i to co robię.
2. Zarządź, że wszystkie dzieci uczą się w tym samym czasie.
Działa – i chociaż jeden kończy szybciej, to wie, że drugi się wciąż uczy i w związku z tym używać trzeba słuchawek, nie buszować w kuchni i nie śpiewać na cały głos
3. Pokaż, jak bardzo cenisz rozwijanie pasji.
Działa i nie działa – pasją mojego starszego dziecka są gry, młodszy to pasjonat roweru – tylko w tygodniu, nie ma na to za dużo czasu. Nauki jest bardzo dużo, praca domowa trwa czasami parę godzin – policz, napisz, opowiedz, przeczytaj itd. Wypracowaliśmy kompromisy, dzieciaki widzą na co czasu nie starcza i chociaż próba przepisywania wyników z książki była, to już się skończyła.

4. W dni wolne staraj się rozszerzać wiedzę dziecka.
Nie działa – w wolne dni moje dzieci chcą robić to, na co one same mają ochotę i zazwyczaj, to właśnie robią, poza obowiązkami domowymi. Oczywiście, że spędzamy czas razem, na rowerze, w plenerze, w kinie, ale jakoś pędu do poszerzania wiedzy, zwyczajnie nie widać. Wysłuchają oczywiście pogadanki o zanieczyszczeniu powietrza i poobser

czwartek, 8 listopada 2018

Zaszczepiłam wczoraj moje dziecko!



Nie było by w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie wszechobecna, całkiem zasłużona, moim zdaniem, nagonka na antyszczepionkowców i gdyby nie wszechogarniająca mnie durna duma z owego zaszczepienia. Nie mam pojęcia skąd to uczucie się bierze, ale jest!

Po trzech a łał”, nic się nie dzieje, a o 15:15 miną 24 godziny, poszedł do szkoły o zastrzyku nawet nie wspomniał. Pewnie, że się stresowałam, bo szczepionka jest jakimś ryzykiem, tego nie można lekceważyć, ale nie dajmy się zwariować.

To nie jest tak, że na 100 dzieci 90 ma efekty uboczne! Zawsze po szczepieniu obserwuje  swoje dzieci i ich samopoczucie, bo wiem, że po szczepieniu mogą się dziać różne rzeczy. Jeden jedyny raz w życiu zaszczepiłam się na grypę. Zaraz po szczepionce przeszłam najcięższą grypę w swoim życiu, nigdy przedtem ani po, nie byłam już tak bardzo chora.

Nie rozumiem jednak ludzi, którzy w swoim otoczeniu JUŻ zetknęli się z chorą osobą, a mimo to nie chcą się zaszczepić. To już jak dla mnie jest po prostu głupie.

W zeszłym roku kiedy szczepiony był młodszy z mych synów, między innymi na odrę, wdałam się w pogadankę z lekarką na temat efektów ubocznych. Nie wiem czy miała rację czy nie, jednak mnie przekonała. Dodatkowo sobie co nie co poczytałam. Nowoczesne szczepionki nie zawierają skondensowanych ilości kurzego białka a właśnie to było zawsze powodem dyskusji przy szczepieniach dzieci, szczególnie tych z uczuleniem na białko i szczególnie w przypadku podania szczepionki przeciwko odrze i śwince MMR. Moje dziecko ma AZS, wiec szczepienia często były przekładane ze względu na stan skóry i wysypkę. Kiedy Kacper miał rzut i wywalone ręce i nogi, mówiłam lekarce, że go teraz nie zaszczepię i wizyta zostawała przekładana bez problemów. Czasami po prostu sama czekałam i szłam później, kiedy był zdrowy nic się z tego powodu też nie działo, a pytania dziwnej treści pań pielęgniarek zbywałam zwykłym nie był szczepiony wtedy, będzie teraz! Dodatkowo, szczepię dzieci szczepionkami zintegrowanymi, trudno - trzeba zapłacić, ale ryzyko powikłań spada jeszcze bardziej i nie ma wielu wkłuć, jest jedno.

Jestem za, za szczepieniem! Zawsze będę miała obawy przed podaniem szczepionki, matki już takie są, żal mi ich, że boli, że mogą gorączkować, marudzić itd., ale wydaje mi się, że konsekwencje nieszczepienia mogą być dużo straszniejsze w skutkach, niż same szczepienia.

Pozdrawiam!

sobota, 3 listopada 2018

WEGE - 7 miesiecy




"Ziemniaki ze śmietaną", to właśnie jest sekret wegetarianizmu dla ''znawcow wszelkiej masci i wszystkiego". Taki oto tekst usłyszałam ostatnio, kiedy wspomniałam, że właśnie mija mi 7 miesiecy bez miecha.

Wbrew pozorom i kanapkom do pracy przygotowywanym mi przez męża - dwa dni pod rzad z wedlina, bo sie chłop zwyczajnie pomylił, nie tylko ziemniaki goszczą w mojej diecie. Czas jesienny staram się wykorzystywać nie tylko do odkrywania jesiennych smakow, ale i do eksperymentowania z nimi.

Dajmy na to dynia.

Nigdy, ale to przenigdy nie bylam jej fanka -  mydła, nijaka, dziwnie smakowala. Aż do momentu, kiedy sama zdecydowałam się ja przygotować. Deko zmodyfikowany przepis z książki Lidla i zupa marzenie - sekretny składnik - imbir.

Rewelacyjnym obiadem czy kolacją sa też placki - te z cukinii zmamy już, teraz wypróbowałam własny pomysł - o ile w przypadku placków można w ogóle mówić o własnym pomyśle -  i voila - znowu strzał w dziesiątkę.

Kupiłam 5kg więc na jednej zupie i plackach sie nie skończy. Nadmiar, pokrojoną w kosteczki zamroziłam,wiec w dni mroźne, też pociesze sie jej rozgrzewająca mocą.

Mango nie jest co prawda jesiennym smakiem, ale wysmienicie nadaje sie do uzupelnienia jesiennych potraw - z cukinia, baklazanem, szpinakiem czy w koncu z  jablkami w koktailach. Niestety jego cena poszybowala okrutnie w niebo, wiec trzeba albo przerzucic sie na pulpe - niestety jest slodka lub poczekac na promocje.

O jablkach to juz chyba wszystko na świecie zostalo opowiedziane, ja uwielbiam pieczone z gozdzikami i cynamonem, sa pożywne, smaczne i bardzo rozgrzewajace.

Wyzwania nikt nie podjął, szkoda! Może w przyszłym roku :)

Pozdrawiam!

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...