poniedziałek, 29 kwietnia 2019

Planująca rodzina, czyli jak ogarnąć obowiązki naszych dzieci

Planująca rodzina, czyli jak ogarnąć obowiązki naszych dzieci



Nie, nie jest to fragment powieści SIFI, ani nie jest wstęp do horroru - opowieść o złych rodzicach – policjantach, to raczej wpis - pochwalenie się małym sukcesem organizacyjnym.
Nigdzie nie jest powiedziane, że dorastające dzieci to „święte krowy”, których głównym obowiązkiem jest - nic nierobienie. Wręcz przeciwnie, dzieci powinny mieć obowiązki domowe, bo w ten sposób uczestniczą w życiu domu i co najważniejsze uczą się! Bo skąd, jak nie z domu mają to wynieść? Za 20 lat, nie będę im prania rozwieszać, ani robić dla nich zakupów, za to przyjdę i piachu naniosę, więc jak to mówią – „do the needfull” 😊

Nowy przydział prac wszedł w życie w styczniu 2019. Każdy dostał „elegancki”, papierowy, miesięczny planer, czyli po prostu wydruk A3 - na biurko – nie sprawdziło się, więc trafiło na ścianę, przygotowany przez mamusię, a zainspirowaną pomysłami #PaniSwojegoCzasu. 




Żeby nie było kłótni i jęków – nowe obowiązki, jak i dotychczasowe aktywnościami – karate, niemiecki, który już się zdezaktualizował, ale to nic, bo w to miejsce pojawiła się siatkówka, zostały w planerach dodane już na samym początku, nie podlegały dyskusjom ani negocjacjom.
Jak działa planer – bardzo prosto!

W poszczególnych dniach zapisujemy klasówki, sprawdziany, kartkówki, prace domowe rozciągnięte w czasie i inne ważne aktywności szkolne i poza szkolne, tak by nic nie umknęło. Mamy miejsce na notatki, lektury, ważne zapiski 😊, a jak trzeba rozwiesić pranie, to nie szukam ochotników, bo takich nie ma, tylko sprawdzam czyja jest kolej w danym tygodniu.

Taka wersja papierowa, darmowa sprawdzała się przez 3 kolejne miesiące, wiec postanowiłam zainwestować w planery suchościeralne, wraz z naklejkami przypominającymi o obowiązkach, ale pomysł ten lekutko zmodyfikowałam. 

Kupiłam planery od Pani Swojego Czasu - suchościeralne, bez dat i nazwy miesięcy, więc wystarczą na lata, a ja nie muszę ukradkiem niczego drukować ... ciiśśśś. Nie mamy natomist naklejek, bo bachorki czytate i pisate, wiec da radę zapisać. 

Obowiązki domowe nie zmieniają się wraz z kolejnym miesiącem, ogarniamy zadania i mam nadzieję, choć trochę dobrze się bawimy, chociaż patrząc na miny Kacpra, zastanawiam się, czy nie zmieniłby matki – na przykład na lepszy model.


Zgodnie z zasadą, to nie ja powinnam być moderatorem planowania moich dzieci, bo to nie są moje plany, nic już robić nie powinnam, ale moje dzieci są dopiero na początku takiego zarządzania swoim czasem i jednak trochę, wciąż z tym walczą. W związku z tym, pomagam organizować plany, odpytuję i przypominam – „zapisz w planerze”.

Kwieceń nie był jakoś szczególnie ogarnięty ze względu na przerwę w szkole - święta, strajk itd. Teraz czekamy na majowego kopniaka - w końcu koniec roku za pasem!!!

Jakoś idzie, powoli. 😊

Każda wielka i maleńka podróż zaczyna się od pierwszego kroku, nasz został zrobiony!

Pozdrawiam!

piątek, 26 kwietnia 2019

SHARE WEEK, czyli moje ulubione blogi



Co roku, w okolicach marca 23 - 27, (tak wiem, czasowo jestem perfect 😊, prawie) w polskiej przestrzeni blogowej pojawia się bardzo miłe zjawisko zwane: SHARE WEEK – wymyślona i zapoczątkowana przez Andrzeja Tucholskiego akcja mająca na celu polecanie przez blogerów, innych, chętnie czytanych, wartościowych blogów.

Nie jestem w tej strefie żadnym autorytetem, a moje blogowanie jest wciąż w strefie raczkowania, dlatego też, jak najbardziej czuję się uprawniona do zapodania, które blogi, moim zdaniem, są wartościowe – oczywiście przede wszystkim z pozycji osoby poczatkującej, uczącej się, ale też z pozycji zwykłego użytkownika, czytelnika.

Nie poświęcam na blogowanie tyle czasu ile bym chciała, głównie z powodu pracy na etacie 😊. Poza tym mam dzieci, męża, rodzinę.  Niemniej jednak, coś tam w mojej blogosferze się dzieje.

Numerem jeden - jak dla mnie jest blog Euniki Jedynak.



Moim największym hobby jest scrapbooking. Tworzenie rzeczy z papieru.  Obserwuje w związku z tym, wiele kanałów na YT z różnymi pracami, blogi i wyzwania, ale od Euniki nauczyłam się wszystkiego, nazwijmy to, około scrapowego.

Nie tylko ważne jest, jak zrobić dobrą kartkę, na co zwrócić uwagę i po co. Ważne jest też jak nasze prace pokazać potencjalnym klientom i gdzie ich znaleźć, gdzie się warto promować i kim tak naprawdę mój potencjalny klient jest. Eunika prowadzi też kursy online, warsztaty scrapbookingowe, połączone zawsze z jakimś przydatnym szkoleniem, np. jak się promować.

Najbardziej wartościowe artykuły:


Pani swojego czasu, to Ola ucząca zarządzania czasem kobiety, które … i tu możecie wstawić wszystko co tylko przyjdzie wam do głowy. 

Kobiety, które pracują na etacie, bez etatu, z biura i z domu, matki, żony i kochanki. Zarządzanie czasem, planowanie i plany łączy z asertywnością, motywacją do działania, chęcią zmiany i ruszenia do przodu, bo „zrobione jest lepsze od doskonałego”.

O webinarach Oli – darmowych, podcastach – darmowych i kursach online – płatnych, krążą już legendy, wiec nie będę się rozpisywać specjalnie – po prostu dołączcie.

Najbardziej wartościowe artykuły:



Nie spodziewałam się po sobie, że kiedykolwiek zainteresuję się fotografią – jakąkolwiek. 

Tymczasem trafiłam przez FB do grupy, w której odbyło się 5-cio dniowe wyzwanie fotograficzne na Instagramie. Tak doszłam do Kamili Dzikowskiej i jej bloga.

Kupiłam sobie nawet kurs – „Jak robić dobre zdjęcia telefonem”, o wrażeniech opowiem w osobnym wpisie 😊

Blog POLECAM serdecznie!

Najbardziej wartościowe artykuły:


Tak oto przedstawia się moja lista TOP 3. 

Powiem wam szczerze, że powoli, ale sukcesywnie rezygnuję z obserwowania innych blogów, czasem wrócę do czegoś – np. do https://worqshop.pl/malujemy-literki-czyli-brush-lettering-podstaw/
Nie mam po co zbierać dodatkowych powiadomień, jeśli w trzech powyższych, mam wszystko 😊.

A jak jest u Was? Oczywiście KAŻDE z Was obserwuje mój blog 😊 za co jestem niezmiernie wdzięczna, a może kogoś jeszcze? Gdzie warto szukać inspiracji?

Pozdrawiam!

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

Czy to już czas na książkę? 😊



Nie może być zawsze poważnie, czasem musi być śmiesznie. Co więcej śmiesznie nie tylko u mnie, a właściwie, to nie u mnie w ogóle 😊.

Śledzę kilka blogów, to oczywiste, tak polskich, jak i zagranicznych, bo przecież ekspertką w tym blogowaniu nie jestem ani się nią w żaden sposób nie czuje, to czasami „se” coś tam podpatrzę, zauważę, czasem nawet czymś się zainspiuję.

 Takim właśnie sposobem,  doszłam do przekonania, że  
czas napisać książkę 😊.

Kiedy spoglądam na polskie strony, to każda/każdy, kto prowadzi bloga od jakiegoś czasu – a zwykle 3 lata to już jest absolutny max, właśnie zabiera się za pisanie książki, a właściwie e-booka - to teraz jest modne!

No, to pomyślałam sobie, że jak ja już cały rok nadaję, to też powinnam zacząć nad książką pracować.

LUDZIE! Świat na psy wyraźnie schodzi. A póżniej, to już mam wrażenie, lawinowo idzie.

Ekspert kuźwa, kalibru specjaliście podobnemu, co jedną, taką właśnie „wybitną” powieść ewentualnie poradnik przeczyta, od razu leci do internetow się wymądrzać! 

A jakże - zwykle pod publiczkę, zwykle o niczym, ewentualnie o czymś, co jest chodliwe i chwilowo na czasie. NIE chcemy edukacji seksualnej w szkole, książki o sexie dla dzieci? A fe – Ci Szwedzi,to dopiero naród zboczony. 

A ja właśnie chciałabym poczytać dobrą literaturę w tym temacie, bo mam w domu dwóch nastolatków, a moje własne wychowanie, coś nie bardzo mnie przygotowało na tę właśnie okoliczność  i co? Szach – mat!!!

Kochani moi, takich kwiatków tematycznych, jest oczywiście więcej, mnie osobiście najbardziej ubawiły tematy:

- produktywność - najczęściej w byciu sobą – co to jest w ogóle? Na czym u licha miałaby polegać produktywność w byciu mną? 100 kartek w tygodniu, czy 1000km na rowerze? 


- kreatywność – teraz jak nie jesteś kreatywna i twórcza, to nie jesteś w ogóle, nie istniejesz. No zobaczcie tylko, a ja się właśnie ostatnio dowiedziałam, że Walt Disney został wyrzucony w pracy za… nomen – omen - brak kreatywności właśnie, w związku z czym założył studio Disney’a.



No to już mnie nic w tym temacie nie ździwi!   

- życie w zdrowiu – OK, ja też lubię być zdrowa, dobrze się czuć, zdrowo zjeść, ale jak tego nie robię codziennie, to nie znaczy, że jestem dupą wołową, której życie nie ma sensu – co to za debilizm jest, się pytam?

- planowanie - to jest absolutnie temat numer jeden, wszędzie. Wpiszcie w wyszukiwarkę  google – #planowanie, a dostaniecie setki, tysiące podpowiedzi i to już z 2019 roku, mój ty ogrze!

Popełniłam wpis o planowaniu i to nie jeden. Lubię planować i mieć pod kontrolą swój czas, ponieważ lubię robić wiele rzeczy na raz. NIE oznacza to jednak, że mam robić plany na pakowanie się na wyjazd do Pścimia Dolnego, na sprzątanie kibla czy mycie okien – błagam!

Po to planuję, żeby przede wszystkim mieć czas dla moich dzieci i dla siebie. 

Planuje wpisy na blog, bo wcześniej trzeba je trochę przygotować, planuję prace scrapbooking’owe - zwykle wg zamówień lub kolejności urodzin w rodzinie, ale nie planuje sex’u czy przytulania dzieci, kurczę no!!!

Z takim właśnie delikatnym wnerwem na głupotę, doszłam do wniosku, że jest oto w narodzie całkiem nowa potrzeba i zapotrzebowanie na kolejnego e-booka 😊

Tytuł wielce znaczący - „Czego w życiu nie planować, ludzie dajcie se  czasem na luz” – cena 0zł.

Pozdrawiam!

sobota, 13 kwietnia 2019

Habit traker - kto zna, a kto używa?

  
zdjęcie dzięki uprzejmości - https://www.eunikajedynak.pl/category/blog

Kiedy wpiszecie w wyszukiwarkę internetową, jakąkolwiek hasło - dostanie miliony zwrotek wraz ze zdjęciami. Wyjaśnią Wam, we wszystkich językach świata, jak prowadzić tracket, co monitorować i w jakich kategoriach życia. Nie mam pojęcia czy każda z Was mieć go musi. 

Ja mam! Nic wypasionego, jak na obrazku powyżej, pozdrawiam Cię Eunika. Ja mam zwyklą kartkę w kratkę - jakoś dla mnie lepiej, prościej, bez spiny.

Moim zdaniem, nazwa jest kompletnie z dupy i w ogóle nieadekwatna do czynów, bo nie o monitoring tu chodzi, a o  wyrobienie w sobie nawyku. 

Przyzwyczajenia do robienia czegoś.

Mówią, że jak coś robisz przez 21 dni, codziennie, to wchodzi Ci to w krew. No, ja potrzebowałam o wiele więcej 21 dniowych sesji, ale coś tam jeszcze we mnie udało się wyrobić.

Ja w listę moich nawyków wpisałam 4 rzeczy – aż lub tylko. Nie zawsze mi wychodzą oczywiście, ale przynajmniej pamiętam, że mam coś zrobić, a jak nie pamiętam, to rzucam okiem na listę i pamięć wraca.



Powiem Wam, że wcale to nie jest takie znów łatwe. Normalne jest, że nie zawsze mi się chce coś zrobić, nie zawsze mam na to ochotę i czas, a o czas tu właśnie chodzi 😊.

Jednak odkąd zapamiętałam sobie, że 15 min to TEŻ CZAS, moje nawyki zaczęły się same układać. I szło super do marca. W marcu zaczęłam odpuszczać. A to mi się nie chce, a to kartkę robię, a to zmęczona, chora, głodna, najedzona itd.

Ale wracam – wracam w Pierwszy Dzień Wiosny!

Wracam, bo doszłam do wniosku, po tygodniach nic nierobienia, że z tym „habit’em” było mi dobrze, naprawdę! 

Bardzo mnie to motywuje do działania i pomaga realizować dzienne założenia.
Kiedy to pominęłam, dopadały mnie wyrzuty sumienia – „nic nie robisz, dupa rośnie”, „ależ ja jestem gruba”, aż łzy w oczach stają, ale taka jest prawda - niestety.


Doszłam jednak do wniosku, że jest w tym wszystkim -  jedno, malutkie, malusieńkie ALE … trzeba mądrze nasze  aktywności wybrać i tu właśnie  sprawę schrzaniłam, no bo jak?

„20 brzuszków dziennie” – nienawidzę tego ćwiczenia, zupełnie w niczym nie pomaga mi, a już na pewno nie 20 sztuk i chociaż założyłam się z synem, to i tak nic nie pomogło;

„15min na rowerze stacjonarnym” – to było dobre, służyło mi i się sprawdzało super, ale teraz przesiadam się na normalny rower, więc trzymanie tego w nawykach jest bez sensu, w zamian za to dodam nowe wyzwanie – 300km miesięcznie na rowerze – czyli pedałowanie do pracy i z pracy;

„deska” – kolejna głupota, po której tylko mocniej bolał mnie kręgosłup – brawo ja - 😊, stara i durna.

Tym razem lepiej przemyślałam nawyki, zastanowiłam się nad nimi i zaczynam działać.

Pozdrawiam!


Wiosenne porządki ... na wesoło


Wiosna kojarzy nam się nam nieodmiennie z odnowieniem, zmianą - byle nie ta „dobrą”, porządkami i postanowieniami. Planujemy zmiany i zwykle zaczynamy od odgruzowania tego co stare, po-zimowe, stare.

I ja też tak mam, ale dziś, pozwólcie, że wiosenne porządkowanie przedstawię trochę inaczej i po mojemu.

Nie jestem i nigdy nie byłam zwolenniczką domu – muzeum, bo dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania. Oczywiście, że dbam o porządek, bo w czystym otoczeniu lepiej się czujemy i lepiej myślimy, ale nie spędzam życia na sprzątaniu, co to, to nie! 

Dlatego dziś powiem Wam o wiosennych porządkach, które są dla mnie ważne, bo … poprawiają mi nastrój. Nieśmiało też dodam, że do każdego z etapów porządkowania – jak znalazł przyda się butelka i bynajmniej, nie o sok porzeczkowy mi chodzi. 😊

Po pierwsze – balkon.

Uwielbiam mój balkon – każdy mój balkon jaki miałam i jaki jeszcze mieć będę, nie wyobrażam sobie mieszkania bez balkonu. 

Kiedy paliłam, było jasne po co mi balkon, prawda? Teraz nie palę, ale na balkonie spędzam każdą wolną chwilkę – z książką, z kawą, na słonku, sama i w towarzystwie. Na balkonie dobrze mi się pisze, myśli, oddycha.

Balkon to też namiastka ogródka, wiec już planuję, co posiać w tym roku. Królową sezonu będzie maciejka, księżniczkami stokrotki, dwórkami goździki, a paziami zioła! 

Razem z porządkiem na balkonie, przychodzi, jakoś tak naturalnie - mycie okien, warto przecież ten balkon widzieć, nie?!


Po drugie – szafa i buty.

Kto mnie zna, wie że ciuchów u mnie nie zbywa, podobnie jak butów. Nie jestem modową maniaczką, ani chomikiem, więc przynajmniej raz na pół roku, jak nie częściej, robię generalne odgruzowanie szafy. 

Wszystko czego nie miałam na sobie w ciągu ostatniego półrocza, ląduje w worku i trafia do pojemników Caritas, bo wiadome jest, że nie nałożę tego już nigdy. Albo przestało mi się podobać, albo jest już za małe, bo się w praniu skurczyło 😊, czasem bywa, że zwyczajnie jest do bani. 

W ten sposób widzę, co komu potrzeba, bo oczywiście takie porządki robię też w ciuchach dzieciaków, mąż radzi sobie sam!

Z butami jest inaczej, nie wyrzucam ich po pół roku, chyba, że to już naprawdę był ich ostatni sezon! Buty czyszczę, konserwuję i wynoszę do piwnicy, żeby się nie walały w maleńkiej szafeczce lub w przedpokoju.

Po trzecie – apteczka.



Mam nadzieję, że wszelkie infekcje odeszły wraz z zimą i chłodem, ale teraz przyjdzie czas 
na … otarcia, skaleczenia, dziury w kolanach i łokciach, że o twarzy nawet nie wspomnę. 

Miejsc na mapie ciała nastolatka jest mnóstwo, a kiedy już wsiada na rower, hulajnogę czy deskę, to jakby się podwajały. 

Uzupełniamy więc zapasy plastrów, maści dezynfekujących, wody utlenionej i cienkich bandaży, wszystko się przyda. Przed dłuższymi wycieczkami, a potrafimy i 30km dziennie zrobić, dokupujemy też krem z filtrem. Nawet niski faktor chroni przed poparzeniem, a słonko wiosną bywa ostre!

Takie porządki mnie relaksują, nikt ani nic mnie do nich nie zmusza, nie wychyla się z tradycją, powinnościami kobiet, matek i kochanek, bo te mam centralnie w d…e i nic sobie z nich nie robię. Lubię to robić i robię z wielką przyjemnością, bo czyni to moje życie i życie mojej rodziny przyjemniejszym, lżejszym i bardziej kolorowym.

A jak tam Wasze wiosenne porządki? Doniczki gotowe, działka przygotowana? 

Pochwalcie się co Wam poprawi humor na wiosnę?

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...