niedziela, 15 października 2023

Moje jogowe rozczarowania



Milowym krokiem w moim podejściu do jogi, było uświadomienie sobie, że wszystkie "jogowe rozczarowania", które wciąż i wciąż tylko mnie frustrują i zniechęcają,  tak naprawdę mogą być moim odnalezieniem radości, z codziennej praktyki. 

Kiedy uświadomiłam sobie kilka istotnych rzeczy, po czym dla sprawdzenia moich tez, posłuchałam mądrzejszych i bardziej doświadczonych od siebie joginów, udało mi się  zrzucić  z siebie presję i ciężar perfekcjonalizmu. Najważniejsze jest codzienne stawanie na macie, a nie chinduska nazwa asany. Serio! Serio! Świetnie jeśli ją znasz, no brawo Ty, ale nie ma przecież nic złego w zerknięciu na pozycję, którą właśnie inicjuje nauczyciel, po to ona/on tu jest.

Moimi dotychczas tylko rozczarowaniami, a teraz już odkryciami z jogi są takie oto znaleziska:

Pewnych pozycji nie zrobię już nigdy - Nie zrobię tych pozycji ze zwględu na mój układ kostno-mięśniowy, który nie ma już dwudziestu lat, a nie dlatego, że za słabo ćwiczę, za mało się staram, czy że coś tam ze mną jest jednak nie tak, jak powinno. 

Nie frustruję się zatem tym, że nie opuszczam całych stóp na matę w pozycji psa z głową w dół, czy, że nie przejdę płynnym ruchem od deski do psa z głową w górę. Trudno, robię przejście na 3 oddechy i trzy ruchy i to też jest dobrze. 

Wciąż mnie boli - myślałam, że po kilku latach ćwiczeń, to już nic mnie boleć nie będzie. No nie! Wciąż boli. Boli szczególnie wtedy, kiedy próbuję zapanować nad milionem rzeczy w asanie jednocześnie - wciągnij pępek, podwiń kość krzyżową, napnij brzuch, oddychaj - długi wdech przez nos do brzucha - no, ale jak, skoro jest już napięty? Długi wydech nosem - nie umiem, bo całe życie uczyli, że wydech, to tylko ustami, a przy tym wszystkim, to krzyż już tak boli, że płakać się chce. 

Niedawno dopiero nauczyłam się, że jak tylko czuję ciągnięcie w lędźwiowym odcinku kręgosłupa, natychmiast uginam nogi w kolanach - i ... przestaje boleć. Czy mam wtedy mocno napięty brzuch - nie! Ale nic mnie już nie boli, a asana staje się przyjemnością - przecież o to właśnie chodzi w jodze, czasami!

Przyjemność z jogi - joga to sport! Dopóki tego nie zaakceptujesz, nie przyjmiesz do wiadomości, że joga to nie piękne leginsy i sportowy, koniecznie pasujący kolorystycznie stanik, lecz wyciłek fizyczny, a co za tym idzie pot i znój, to owej przyjemności tam nie znajdziesz. Takie podejście tylko cię to zdemotywuje do praktyki. Odczuwaj przyjemność z ruchu, a nie mistycyzmu! Może wcale go tam nie ma?

Uduchowienie i wiedza - w mojej jodze nie ma uduchowienia, medytacji ani wycia mantr, jest za to spora dawka trudnego fizycznie ruchu, napięcie mięśni, oddech i walka o zachowanie równowagi, by nie wyrżnąć głową w stół, podłogę czy ewentualne we własne nogi i nie wybić sobie zębów. Czy naprawdę muszę wiedzieć co to jest Ashtanga Vinyasa Joga, nie! Czy muszę wiedzieć co to jest czakra? Nie! O obu usłyszałam już w czasie praktyk, przyjęłam ogólnie do wiadomości i tyle. Nie umiem wymienić wszystkich pozycji, poza sekwencją powitania słońca, ale wiem - mniej in więcej - co mam zrobić, kiedy nauczyciel każe wykonać to czy tamto. Styka w zupełności! 

Ukobiecowienie jogi - niewielu jest w jodze mężczyzn, to niestety fakt. A szkoda, bo przekonałam się ostatnio, że faceci są nauczycielami odważniejszymi, bardziej motywującymi, chętniej pomagają w prawidłowym zatrzymaniu asany i nigdy, ale to nigdy nie oceniają, co zdarza się nauczycielkom - kobietom. 

Joga jako zastępstwo terapii - usłyszałam ostatnio, że Pani przyszła na jogę, bo tak zalecił jej terapeuta. WTF? Nasza nauczycielka jogi jest w życiu prywatnym księgową, a nie psychoterapeutką! Taka praktyka w terapii, powinna się odbywać pod okiem fachowca, który wie jak zareagować w przypadku pojawienia się jakiś emocji u pacjenta, np kiedy ten/ta zacznie płakać. Na szczęście na kolejne zajęcia Pani nie przyszła, a Mira (nauczycielka) przyznała, że była przerażona, bo nie miała, pojęcia jak powinna z nią postępować i czy w ogóle jakoś. 

Muzyka do jogi - to jest chyba jakaś wyższa szkoła jazdy, dla osób, które mogą i co najważniejsze potrafią ćwiczyć same. Dla takich, które wiedzą czego w danej praktyce się trzymać powinni i robią to świadomie, czyli chyba tylko, dla nauczycieli. Jak niby miałabym słuchać muzyki i nauczyciela jednocześnie? 

Wyciszenie - ja nie wiem, kto powiedział, że joga powinna mnie wyciszyć. Nie powiedział jednak, a co kiedy nie wycisza? No mnie nie wycisza! Ja jednak nie wchodzę na matę dla wyciszenia, a rozciągnięcia, pozbycia się bólu kręgosłupa, skrętu i wygięcia. Skupiam się na sile mięśni, równowadze, miękkości ruchów i oddechu, a nie wyciszeniu. 

Wyciszam się czytając kryminał. No cóż, prosta jestem jak budowa cepa. 

Moje praktyki mnie cieszą. 

Wróciłam ostatnio do cyklów w Anatomii Jogi.  "Powrót na matę" - to dobry sposób na pracę z nawykiem wchodzenia na matę. "Joga dla początkujących" - taki swoisty powrót do początków, bo jak wiadomo, nigdy nie za wiele podstaw. Teraz pracuję intensywnie w cyklu "Czakry", a wszytsko to, doprowadzić ma mnie do przetrwania w  cyklu "Żywioły" - powietrze, ogień, woda, ziemia. 

Mam też nadzieję na weekendowy wypad jogowy w realu w 2024 roku.

Namaste!


Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...