poniedziałek, 27 kwietnia 2020

Nie ma cudownych diet, ale jest smoothie


Nie jestem exertem od spraw żywienia i często idę po najmniejszej linii oporu czyli polskim standardem - ziemniaki i kapusta ze schabowym, ale owoce i warzywa w moim menu znajdowały i znajdują się zawsze. 

Wieje nudą? Oczywiście!

Nie lubię nudy, więc postanowiłam jeden z dziennych posiłków zamienić na smoothie, czyli koktai owocowy, warzywny lub owocowo-warzywny. Jednak kwarantanna ma swoje i dobre strony, boszcz nie wierzę, że to powiedziałam! 

W czasie #zostanwdomu, robimy spore zapasy jedzenia, również warzyw i owocow, a jak wiemy, nie są to produkty o długim czasie przydatności do spożycia, więc smoothie sprawdza się jak znalazł, bo nawet jak nie masz ochoty na jabłko, to już na koktail jabłko - mango, ochota jest zawsze.


Razem z moim wiekopomnym postanowieniem regularnych ćwiczeń wprowadziłam jeszcze dwa urozmaicenia:

po pierwsze dieta DrLifeStyle, którą Wam serdecznie polecam, a TUTAJ wrzucam link do jej bloga, gdzie nie ma głupot i spiny kalorycznej, znajdziecie za to dawkę wiedzy w ptrzystępnym języku i z humorem,

po drugie wyzwanie koktailowe, czyli zamieniamy jeden posiłek dziennie na smoothie, u mnie, to tzw. lunch.

Takich wyzwań i podpowiedzi znajdziecie w necie setki tysięcy, ja chcialabym pokazać to co umnie działa, nie wymaga wielkich nakładów finansowych i powoduje, że nic, ale to nic sie nie marnuje. 


No to lecimy:

dzień I 
banan, pomarańcza, jabłko, 2 marchewki i 150ml wody (u mnie wody jedynej słusznej, czyli muszynianki)

dzień II
połowa awokado, jabłko, garść szpinaku i 150ml wody

dzień III 
2 plasterki ananasa, jabłko, 1 kiwi i 150ml mleka kokosowego 

dzień IV
1 kiwi, 1 pomarańcza, 1 jabłko, 150ml soku porzeczkowego z witaminą C

dzień V
1 pamarańcza, połowa mango, 1 jabłko, 1 marchewka i 150ml wody

dzień VI
1 pomarańcza, jabłko, 150 ml soku z buraków lub pieczony burak i 150 ml wody

dzień VII
połowa mango, 1 pomarańcza, garść borówek i 150ml wody

Nie mam pojęcia, czy to dobre zestawienia, czy mają wszystko na miejscu i czy się coś nie wyklucza i nie gryzie. To są moje ulubione smaki i nie zamierzam katować się selerem naciowym, bo ktoś, gdzieś powiedział, że tak trzeba. 

Zapraszam teraz i Was do zmiksowania, zblendowania czy wyciśnięcia Waszych ulubinych owocow i warzyw. To bardzo łatwe, smaczne, a przede wszystkim zdrowe. Bo wiecie co? Owoce i warzywa ... nawet na noc, nie tuczą! One nie mają skłonności do przemieniania sie w małe zombie, które we śnie dowalają Wam tłuszczyku.



Jeszcze jedna rzecz, ja nie mam najmniejszego oporu by do każdego z tych koktaili dorzucić szpinak czy mango, zawsze!

Pozdrawiam!

wtorek, 14 kwietnia 2020

Kwarantanna - jak radzimy sobie po miesiącu


Dzisiejszy wpis miał być polecajką marca, ale nic już na tym świecie nie jest takie, jakie znaliśmy jeszcze miesiąc temu, więc i wpis na miarę czasów wrzucam.

Usłyszałam ostatnio, że nie mam prawa narzekać! Przecież mam pracę, jestem zdrowa, bezpieczna w domu, rodzina ma się dobrze, nie ma powodu do zmartwień. I wiecie co, mam to w dupie! Nikt nie będzie mi mówił, jak ja mam się czuć i czym mogę się ewentualnie martwić. Podobnie pewnie jak większość ludzi na świecie martwię się całą tą pandemią i losami nie tylko moimi i moich bliskich, ale ludzi w ogóle. I mam do tego święte prawo, bo jestem człowiekiem! 
Powiem więcej, ucierpią gospodarki, ucierpią i małe i wielkie firmy na całym świecie, to jest już oczywiste i każdy z nas, w mniejszym czy większym stopniu, zaczął odczuwać to na własnej skórze. Najbardziej jednak ucierpią kraje i regiony biednie, te najbiedniejsze! Pakistan, Indie, Afryka. I wiecie co jest najsmutniejsze w tym wszystkim, to że nikt im nie pomoże, bo wiele, jak nie wszystkie kraje na świecie będą liczyć własne straty, ale to moje zdanie. 

Poza tym jestem wściekła! Jestem cholernie wściekła, że od miesiąca siedzę w domu, wychodzę tylko po zakupy, a wciąż przed oknami widzę spacerujące rodziny. A najbardziej wkurzają mnie ci zakłamani, wredni, bezczelni politycy, bez względu na stronę i opcję. Im wolno świętować choćby i ten największy kataklizm, zamach k...a z wybuchem, jaki dotknął kiedykolwiek ten kraj. Bez maseczek, rękawiczek, bez żadnej ochrony. Im wolno spacerować i odwiedzać cmentarze, nam już nie! 

Mam prawo narzekać i będę to robić, bo nie mam zamiaru zwariować, nie tu i nie teraz! 


Mimo różnych buzujących we mnie uczuć, nie popadam w marazm, nie leżę i nie płaczę, chociaż takiego poczucia niemocy i braku kontroli nad życiem, nie doświadczyłam jeszcze nigdy. Staram się mimo wszystko opracować jakieś rutyny i ich się trzymać. Nic innego nam nie zostaje!

Spora część mojego dnia schodzi mi na pracy! Tu się wiele nie zmieniło, pracuję zdalnie i jestem pełna wdzięczności dla ludzi, którzy codziennie wychodzą ze swoich domów, by niczego innym nie zabrakło. 

Drugą lwią częścią dnia jest zdalna nauka moich dzieci, samo odesłanie prac do nauczycieli trwa czasami godzinę. Zadanych lekcji jest naprawdę sporo, regularnie wpada nowy materiał nad którym trzeba chwilę posiedzieć, doczytać, dopowiedzieć, odpytać itd. Egzamin ósmoklasisty odłożony do czerwca, ale z rytmu wypaść nie wolno! 


Pozostały czas moi chłopcy wykorzystują na gry - oczywiste, a drugie oczywiste, to moje nieudolne próby oderwania ich od konsol. Pieczemy razem coś - jeden raz w tygodniu, ale teraz, po świętach, to raczej odpada, bo jeszcze jest pełno ciasta, oglądamy coś razem, czasem gramy w karty, ale widzę ich miny! Przed snem czytają lekturę, czy jakąś inną książkę, ale Mały właśnie skończył i czeka na zamówienie, więc też póki co, kiepsko.

Sama też dużo czytam, kiedy pogoda pozwala, to na balkonie, taką namiastką dla powietrza innego, niż to w czterech ścianach.

Ćwiczę regularnie, codziennie. W sobotę tak mnie nawalało ucho, że odpuściłam, w niedzielę miałam pauzę, a dziś już byłam na macie i wiecie co? Bardzo mi to poprawiło humor! Ruch pozwala rozładować energię i skumulowane uczucia, więc serdecznie polecam, więcej na ten temat, na stories. 

Robię kartki, ale i tak nikomu nie mogę ich wysłać, bo wyjścia na pocztę ryzykować nie będę, więc trochę tu z motywacją zaczyna być kiepsko! Wiedzą to jednak i inne scraperki, bo już niedługo rusza inicjatywa Euniki -  "Scrap with the stars", czyli nocne zmagania scrapowe! Już nie mogę się doczekać! Pierwszy już 17-tego!

A teraz to Was się zapytywuję :). Jak Wy radzicie sobie z tą sytuacją? Macie rutyny? Dobre nawyki, przyzwyczajenia, które wciąż pielęgnujecie? A może zmieniliście Wasze życie o 180 stopni? 

Najważniejsze to się nie poddawać! Pandemia minie! ... kiedyś!

Pozdrawiam!



poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Krytykanctwo - zabójstwo człowieczeństwa

Dobrze wiecie, że od poradników, to ja raczej stronę.  Zdecydowanie wolę uczyć się na własnych błędach i potknięciach, ale wiecie, czasem trzeba odpocząć od kryminałów i sięgnąć po coś "lekkiego".


Krytyka i krytykanctwo w narodzie ma sie świetnie. Krytykują nas generalnie wszyscy za wszystko, a my nie pozostając dłużnymi i też krytykujemy. Hejt jest przeobecny w naszym życiu. Często się nad tym w ogóle nie zastanawiamy, i dlatego czytając - "Psychologię hejtu" - Mateusza Grzesiaka, oczy z orbit wychodzą. Po co? Po cholerę hejtujemy wszystko i wszystkich? 

Zastanawiałam sie ostatnio, ilu rzeczy nie zrobiłam w swoim życiu, bo sam ich pomysł został skrytykowany, skrzydła podcięte, dupa zbita. 

Krytyka skierowana bezpośrednio do nas, bardzo nas krzywdzi. Obniża nasze poczucie wartości, niszczy pewność siebie, zabija marzenia. I niby nie jest to żadne odktycie, ale jak popatrzymy na nasze rozmowy - "no taki z ciebie leń" - to zdania te, nabierają całkowicie nowego kontekstu. 

Przeczytałam gdzieś ostatnio o tzw. lustrze relacji. Co to? To sposób patrzenia na krytykanta, przez pryzmat tego co się w nas krytykuje. "Nie dostałaś awansu, no cóż pracuj ciężej" - mówi  matka z niespełnionymi ambicjami kierowniczymi czy dyrektorskimi.

"Jesteś zwykłą egoistką" - to juz mąż z płaskodupiem od leżenia na kanapie. 

Efekt lustra oczywisty, ktoś popełnia błędy, ale wytyka je nam, jako nasze!

Jak przed takimi bzdurami się bronić? Jak się takimi bzdurami nie przejmować? I jak na takie bzdury reagować? Albo jak "Subtelnie powiedzieć - FUCK". 




1. Nie idź drogą wet za wet - pamiętaj z idiotą nie wygrasz, najpierw Cię zagada, a potem pokona doświadczeniem, więc zmilcz lub nie reaguj, to największa kara dla krytykującego. Wiem, wiem "i kto to mówi, co?" Ale pamiętajcie, że ja nie jestem swoją emocją, zapewniam Was, nawet jak czasem te emocje ze mnie uciekają, to jednak wciąż ćwiczę się w milczeniu i ignorowaniu. 

2. Wykorzystaj zebrane w sobie emocje - przekuj je w czyny - kreatywność, wysiłek fizyczny, dobry trening zumby czy śpiew churalny, co tam tylko pozwala nam na uspokojenie się. ja chodzę z kijkami lub cisnę rowerem, wiadomo, ale teraz siedzę w domu.  Generalnie, nie pozwólmy, by emocje nas wypalały, niech nas rozpalają. 

3. Używaj słowa dziękuję, wiem ciężko, ale to pozwala przyjąć krytykę i dalej iść swoją drogą. Mów też, po sto razy jak potrzeba, że to jest twoje życie i że jak będziesz potrzebować opinii na jakiś temat, to się po nią sama zwrócisz. 

Uwielbiam słowa indyjskiego duchownego Mooji, który mówi, że w każdym zakątko świata, najlepszą mantrą jest słowo dziękuję. Generalnie zwykle dziękujemy niewłaściwym osobom, dziękujemy tym, którzy są dla nas wsparciem, a tymczasem to dzięki tym, którzy nas krytykują, stajemy się oszlifowanym diamentem, jeśli tylko nie zrezygnujemy z bycia sobą. 

Pozdrawiam

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...