piątek, 22 czerwca 2018

Travel Jurnal – warsztaty scrapbooking’owe w Katowicach


Od czasu obejrzenia pierwszego tutorialu z serii Jak to jest zrobione scrapbooking oraz  jak powinny wyglądać pierwsze zakupy, zamarzyłam sobie udział w warsztacie, gdzie podobne do mnie pasjonatki dzielą się wiedzą i pomysłami na papierowe cuda.

Jak zamarzyła tak zrobiła! 2 czerwca 2018 pojechałam na warsztatu scrapbookingowe do Katowic -  nie będę narzekać, że miejsce spotkania było na drugim końcu miasta. 😊

Sam warsztat był po prostu SUPER!!! Zorganizowany przy pomocy i wsparciu Craft Oclock, a prowadzony przez Asię Rybę z Co ja narobiłam Joanna Ryba. Już sama prowadząca zachęcała do udziału!!!

A, co najważniejsze, nauczyłam się, nowej dla mnie, techniki łączenia okładek  dzięki czemu, w końcu wychodzi mi każde łączenie bardzo równo. 

Miałam okazję używać nitownicy i nitów, fanką nie zostanę pewnie, ale przynajmniej mam pogląd co do zaplanowania wydatków na nią 😊
Tak prezentuje się mój TRAVEL JURNAL. 



Cel został osiągnięty, w przyszłym roku wybiorę się na podobny warsztat - album??? 

Pozdrawiam!

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Trwam i się uczę - rodzaje wegetarianizmu


W FB-owej grupie – Wegetarianie Polska, z której się właśnie wypisałam – spotkałam się niedawno z wpisem, w którym Pani poruszyła problem wege-terroryzmu. Zauważyłam ten fakt już jakiś czas temu, brakowało mi tylko słowa, żeby go dobrze opisać.

Na czym polega – wege-terroryzm?

Głównie na wyśmiewaniu wszystkich, którzy nie są weganami. Jeżeli tylko ktoś publikował coś z serem, twarogiem, jajkami, leciał na niego niemiłosierny wręcz hejt. LUDZIE,  przecież wegetarianin, to nie to samo co -  weganin!?

Poszperałam wiec trochę i tak oto odkryłam, że większością ludzi kieruje zwykła niewiedza. A jak wiadomo Ignorantia legis non excusat – nieznajomość prawa nie jest usprawiedliwieniem!
Zanim więc wylejesz na kogoś wiadro pomyj w Internecie czy gdziekolwiek indziej, doucz się!

Słowo wegetarianizm pochodzi z języka łacińskiego - „vegetare” (= rosnąć, kwitnąć) lub. „vegetus” (= świeży, pełen życia, zdrowy). 
Pełen życia, nie jest tu przytaczany bezpodstawnie, jak wiadomo wegetarianom przyświeca też filozofia życiowa, w której zwierzęta nie mogą stanowić pokarmu, gdyż wiąże się to z pozbawianiem ich życia.
Jak w każdej filozofii, tak i w wegetarianizmie mamy kilka rodzajów – „niejedzenia poprzez niezabijanie”, a co się z tym wiąże, pewne skrajne do tego podejście.

Najmniej restrykcyjną formą wegetarianizmu jest – LAKTO-OVO wegetarianizm zakładający tylko i wyłącznie rezygnację ze spożywania mięsa.
Jest to forma wege bardzo często stosowana w czasie przejściowym, kiedy to nie rezygnujemy z odzwierzęcego nabiału -  jaj, sera, mleka, śmietany czy jogurtów oraz miodu. W tym przypadku, nasza stara dieta nie ulega radykalnej zmianie, nie musimy się przejmować niedoborem witaminy B12, za to powinniśmy pomyśleć o dodaniu do diety produktów z dużą zawartością żelaza – np. fasolki szparagowej, natki pietruszki, szpinaku, moreli czy truskawek.

I ja właśnie znajduję się w tej grupie, z powodzeniem już dwa miesiące.  Jem ryby i owoce morza, sery, jajka, śmietanę i jogurty, o mleku już nie mówiąc.


Ciut wyższy stopień wtajemniczenia, to LAKTO- WEGETARIANIZM. Od powyższego różni się tylko tym, iż wyklucza z diety jajka oraz ryby i owoce morza. Zapytacie – co to za różnica z tymi jajkami. Nie wiem, ale wydaje mi się, iż wiąże się to bezpośrednio z ochroną życia kurczaków płci męskiej, które jako nieprzydatne w nadmiarze, są po prostu zabijane.

Kolejnym krokiem jest - OVO-WEGETARIANIZM - dieta, która z produktów zwierzęcych dopuszcza spożywanie jedynie jajek. Trochę dziwne jak dla mnie! Szczególnie z punktu widzenia ochrony kurczaków.

Najwyższym wegetariańskim, znanym mi wtajemniczeniem jest - WEGANIZM (wegetarianizm restrykcyjny) – który zakłada całkowitą rezygnację ze spożywania wszelkich pokarmów pochodzących od zwierząt. Nabiał i jaja, to oczywistość, ale rezygnujemy też z galaretek zawierających żelatynę, żelek czy też miodu.
Weganie restrykcyjni nie używają kosmetyków odzwierzęcych czy też testowanych na zwierzętach, nie ubierają się w żadne odzwierzęce formy ubrań – skóry, futra itd.
Spotkałam się jeszcze z trzema innymi formami wegetarianizmu, ale przyznam się szczerze, że słyszę o nich po raz pierwszy w życiu i nie znam nikogo, kto żył by w oparciu o takie reguły.
WITARIANIZMpolega na spożywaniu produktów świeżych, surowych. Maksymalna temperatura „gotowania”, to 40 stopni Celsjusza – niewyobrażalne!
FRUTARIANIZM - najbardziej zaostrzona forma wegetarianizmu, ponieważ osoby go stosujące nie jedzą również żadnych owoców i warzyw, których zjedzenie zabiłoby roślinę – sałata!
SEMIWEGETARIANIZM – który zakłada jedzenie wyłącznie drobiu lub wyłącznie ryb i owoców morza.
Jak dla mnie, OVO-WEGETARIANIZM, to ostatni krok, do którego mogłabym dojść, ale póki co, nie jestem na to gotowa. Na razie cieszę z mojego dotychczasowego wyniku – 2 miesiące!
Pozdrawiam!

sobota, 16 czerwca 2018

Międzynarodowy Dzień Dziecka Afrykańskiego



Wiedzieliście o tym?

Za Wikipedia:

Dzień ten przypomina masakry dzieci w Soweto koło Johannesburga w RPA, dokonane w r. 1976 przez tamtejszy reżim rasistowski, gdy tysiące dzieci murzyńskich wyszło 16 czerwca na ulicę w proteście przeciw niskiemu poziomowi edukacji i żądając prawa do nauki w swoim języku. Policja zastrzeliła wtedy wiele chłopców i dziewcząt, a w ciągu kolejnych dwóch tygodni zajść zabiła w sumie ponad sto osób, a ponad tysiąc zraniła.

W tym dniu wiele organizacji, np.:  Unia Afrykańska w zespół z organizacją UNICEF-u organizuje w wielu krajach przeróżne akcje, które kwestują na rzecz dzieci w Afryce.
Jeśli jednak w Waszej okolicy nic się nie dzieje, wejdźcie tu - https://www.dobroczynne24.pl lub https://www.unicef.pl/Prezenty-bez-pudla , wybierz kraj do którego popłyną Twoje pieniądze i kup coś oryginalnego – CEGIEŁKĘ NA PODRĘCZNIKI!!!
Warto też posłuchać staroci, by zrozumieć, że dobro nie umiera.

https://www.youtube.com/watch?v=Zi0RpNSELas&list=RDZi0RpNSELas&start_radio=1

Ponad połowa społeczeństwa afrykańskiego to analfabeci, a w wielu afrykańskich krajach wciąż nie ma obowiązku edukacyjnego, a właśnie edukacja jest jedyną drogą do lepszego jutra dla wielu ludzi. Nauka w Afryce, to nie tylko nauka pisania i czytania, to przede wszystkim nauka nawyków higienicznych, ochrony zdrowia, zapobiegania AIDS. To żmudna walka z przekonaniami dorosłych, że dzieci to nie tania siła robocza, to mali ludzie.
nie bądźmy europejskimi, zapatrzonymi w wygody snobami! Pomagajmy!

Watro pomagać! Dobro powraca!
Pozdrawiam!

poniedziałek, 11 czerwca 2018

„Martwiąc się opinią innych, stajesz się ich więźniem” – Lao Tzu.


Dzisiejszy tytuł, to jedno z prawdziwszych zdań jakie ostatnio przeczytałam, też tak macie? 

Ja niestety, czasami jestem bardzo na takie sugestie podatna, walczę z tym, staram się sobie mówić - bagatelizuj, nie przejmuj się głupimi ludźmi, ale nie zawsze wychodzi.

Nie wynika to z braku pewności siebie, bo akurat tego mi nie brakuje, umiem o siebie zawalczyć, upomnieć się o swoje i wygrać. Nie robię tego codziennie, ale w „kaszę dmuchać” sobie nie pozwalam.  I nagle, czasem, nie wiem jak i czemu, może na skutek słabszego dnia, bo przecież i „Musollini czasem musi odpocząć”, czy też spadku nastroju, odczuwam takie zaczepki bardzo głęboko i długo je przeżywam. 

Ciężko jest przyjąć krytykę – każdemu bez wyjątku.
I chociaż konstruktywna krytyka, pcha nas do działania – każdego bez wyjątku, pozwala spojrze3ć ma siebie z dystansem - każdemu bez wyjątku, to chamska, krzywdząca opinię na nasz temat, powala nas na kolana.

- Ale z Ciebie matka …

- Jaka?

- No właśnie taka!

Zamiast słowa „matka” można wstawić cokolwiek innego – lekarka, pielęgniarka kobieta, specjalistka, koleżanka itd.

Ten „ktosiek” nie wie do końca co jest w nas złe, co można by poprawić, zmienić, ulepszyć, ale musi się przyczepić, po prostu musi, bo nie byłby sobą.

Wtedy nieszczęśliwie uruchamia się nasza wyobraźnia i zaczynamy rozmyślać, rozdrabniać, pochylać się nad idiotą, a przez to stajemy się więźniem jakiegoś bezmózgowca. 

Nieświadomie zamykamy się w kręgu czarnych myśli, rozpamiętywania i rozdrapywania ran. W ten sposób tracimy energię i zapał do wszystkiego, co tej pory sprawiało nam radość.

Nie dajmy się!
Walczmy o swoje i nie poddawajmy się głupocie. Jeśli się coś, komuś nie podoba, to niech przestanie nas zauważać, rozmawiać z nami, przebywać w naszym cennym towarzystwie. Takich ludzi z naszego otoczenia należy się  jak najszybciej pozbyć.
Nie jest to łatwe, oczywiście, że nie, ale kiedy uświadomimy sobie, że w naszym otoczeniu jest ktoś taki, to już mamy połowę sukcesu, bo każda wypowiadana przez nią / niego opinia na nasz temat będzie porządnie filtrowana przez mózg i ... nie będzie przez niego zapamiętywana, tzw. „jednym uchem weszło, drugim wyszło”. 
Stosuję tą metodę od kilku lat, z większym lub mniejszym skutkiem i chociaż wciąż można mnie zranić, już nie daję się zamknąć w „więzieniu” złożonym ze słów i opinii ludzi, na których mi nie zależy, którzy pojawiają się w moim życiu na chwilę i których z łatwością mogę z niego wyrzucić.

Wam też tego życzę!

Pozdrawiam!

poniedziałek, 4 czerwca 2018

WEGE – to już dwa miesiące!

Niemożliwe stało się wykonalne, właśnie skończyłam drugi miesiąc bezmięsnego życia.
A! jest to jedna z niewielu rzeczy w moim życiu, których nie rozplanowałam w żaden sposób. Dopiero teraz, kiedy przekonuję się do diety bezmięsnej i czuje, i widzę jej efekty, mam jakieś plany na wytrwanie.
W pierwszym miesiącu musiałam się wiele nauczyć i to od razu, na już np. nie zostawiaj jedzenia przypadkowi, bo będziesz głodna! Teraz regularnie gotuję, co prawda co drugi dzień, ale w szczegóły nie wnikajmy, wiec nie muszę pożerać pustych kalorii by się zapchać.
W drugim miesiącu dopracowywałam niektóre szczegóły, np. zauważyłam, że najtrudniejszym posiłkiem do wykombinowania jest śniadanie!

Nie mam na nie za wiele czasu, wiec kiedy nie ma czegoś na już, po prostu nie jem. A to nie dobrze! Długo szukałam pomysłów, w końcu doszłam do wniosku, że doskonałym rozwiązaniem są różnego rodzaje pasty do chleba, które mogą pobyć w lodówce nawet 2 dni i zawsze są pod ręką:


 - jajeczna prościzna, i jest zdecydowanie moim numerem 1!
 - z awokado łatwa,
 - z soczewicy już się trzeba napracować, ale dałam radę 😊

A kiedy dorzucimy do tego sałatkę warzywną lub owsiankę z mlekiem kokosowym i malinami na zimno okropna, więc korzystam z mikrofali i po minucie jest po prostu wyborna, mamy propozycję śniadań na cały tydzień.


Wiosną i latem uwielbiam pomidory w śmietanie im zimniejsze tym lepsze, wiec mogę je przygotować wieczorem.


Jajecznica dla tych, którzy jedzą produkty odzwierzęce czyli dla mnie, ale jest osiągalna tylko w weekend 😊
Z kolacją jest już łatwiej, bo po pierwsze więcej czasu na jej przygotowanie, a po drugie jej nie jem 😊
Niezmiennie i nieodwołalnie jedzenie musi sprawiać mi przyjemność, jak zresztą wszystko co robię, inaczej szybko się zniechęcam.

Zaczynam trzeci miesiąc i powoli dojrzewam do własnych przepisów, oryginalny miał jak dla mnie zbyt wymyślną recepturę, więc moje pierwsze kotleciki z soczewicy wykombinowałam sama pycha!



Pozdrawiam! 

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...