poniedziałek, 25 maja 2020

Polecajki maja


Pierdylionowy dzień kwarantanny. Nastrój mam gdzieś w okolicy kostek albo nawet niżej! Nie wiem, nie rozkminiam już! Szukam jednak pozytywów, bo inaczej zwyczajnie zwariuje, osiwieję i wyłysieję jednocześnie. A najlepiej na poprawę nastroju, wpływa  u mnie czytanie! Zaoszczędzona dziennie godzina, której nie tracę na przemieszczanie się do pracy i back, zaowocowała mnóstwem przeczytanych książek.  

Na wypadek, gdybyście szukali czegoś do poczytania, poniżej wrzucam swoje polecajki :) 

To oczywiście niewielka tylko część z mojej kolekcji, bo musiałabym Wam zapisać tu ze 100 stron. Poza tym zachęcam Was bardzo do skorzystania z linków afiliacyjnych w księgarni internetowej -  www.taniaksiazka.pl, którą to mam zaszczyt i przyjemność polecać. Atrakcyjne ceny, papier, ale również ebooki, promocje i przeceny. No, a poza tym pare złotówek dla mnie za polecenie - nic Was to nie kosztuje, a ja z afiliacji wspieram coś fajnego, kiedyś Wam o tym opowiem. 

Zacznijmy już i to w kolejności od najzabawniejszej :)

🌺 Janina Bąk - "Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady, żeby dostać Nobla." Link do TaniaKsiązka.pl - Kupcie Ją - ja dostanę 5zl

Jestem fanką Janiny i jej poczycia humoru, to powszechnie wiadomo, więc pewnie nie jestem do końca obiektywna, uważam jednak, że watro sięgnąć po tą pozycję, choćby po to by przypomnieć sobie, że każdy wykres powinien się zaczynać na osi od ZERA.  Jak nie dać się zmanipulować przez "fake news", dlaczego ludzie kłamią na temat statystyki i dlaczego to głupie twierdzić, że kiedy wychodzisz z psem na spacer, to statystycznie macie po trzy nogi. Zabawna, ale nie prześmiewcza dawka wiedzy statystycznej dla każdego! Polecam serdecznie!

🌺 Robert Marie - "Jak żyć? Poradnik dla nieogarniętych." Dawno nie czytałam tak pouczającej, a jednocześnie zabawnej książki. Ja do filozofii ogólnie mam daleko i nie po drodze, ale z przyjemnością wielką,  udałam sie w podróż z 12 filozofami i 12 podejściami do rozważań nad codziennymi sytuacjami, np nad paradoksem robienia zakupów w hipermarketach przemysłowych, no zgadnijcie, który mam na myśli? Generalnie jak się na coś wkurzysz, np.: na siebie, za ponownego kaca, chociaż obiecałaś sobie, że już picia dość, to zawsze możesz pocieszyć się z faktu, że już kiedyś ktoś to przerabiał 😄, możesz skorzystać z pomysłów w późniejszym terminie. 



🌺 Maciej Marcisz - "Taśmy rodzinne" -  nasze, moje pokolenie, nie ma z tym problemów, bo nasi rodzice kasy nie mieli i najczęściej wciąż nie mają. Jednakże książkę polecam w kontekście podejścia do naszych osobistych dzieci i pozycji... ja nie miałam, to oni mieć muszą!? Książka warta przeczytania, trochę do śmiechu, trochę do reflekcji. 

A w kwestii kasy - to zapraszam serdecznie



🌺 Remigiusz Mróz - "Chyłka" - oczywiście nie mam takiego tytułu, ale link macie poniżej, tak tak afiliacyjny, więc zapraszam do zakupów 😄. Generalnie z Mrozem, to jakoś na początku mięty do siebie nie poczuliśmy, ale dostałam pierwszą Chyłkę, a w zasadzie 2gą w prezencie i mnie wciagnęło. Pani mecenas i tu ze łzą w oku muszę powiedzieć, że moja ukochana Ally McBeal nie dosięga jej do pięt, a nasza rodzima Magda M, to jakaś sztuczna  kukła wyszła reżyserowi, a  wierzcie mi, że taka deklaracja nie przychodzi mi łatwo. Chyłka pije, aż do zupełnego prawie stoczenia,  pali jak smok i lokomotywa razem zwięte i słucha Ironsów - mega babka! Interesujące sprawy na topie polskiej pieprzonej rzeczywistości, warto! ja jestem w tomie 6. Fajna Baba



🌺 Sally Rooney - "Normalni ludzie" - powiem Wam, że mnie ta książka zaprowadziła na skraj moich wszystkich emocji, ja jej NIE KUMAM. Jest to książka o relacjach ludzkich skupiona na uczuciu, chyba uczuciu, młodych ludzi. Relacja jest tak dziwna i zupełnie nienormalna moim zdaniem, że aż powodowała u mnie odrzut od tej książki. Z drugiej jednak strony, czym jest normalność? Pewnie dla każdej z nas czymś innym! Właśnie na inności, autorka zbudowała fabułę. Dajcie znać jak Wam z nią poszło, proszę!

A tu wiecie co robić już - zapraszam na zakupy



Teraz zabieram się za nowego Chmielarza - "Wyrwa", kryminał, którego polecać nie trzeba, bo autor trzyma poziom i pion.  W kolejce czeka "Wierzyliśmy jak nikt" to będzie bolesna świadomość śmierci, bo o tym właśnie ta książka jest, "Orkan depresja" - to moja trauma, muszą się z nią zmierzyć, 2 część "Polowania na pliszkę" - Hanna Greń - lekki kryminalik,  "Biegnąca z wilkami"  - dzika kobieca natura smakowana wszystkimi zmysłami i "Sapiens" - nie wiem czy już nie jest na liście książek zakazanych, więc jak najbardziej warto! 

Jak widać, nie u mnie szukać jednego gatunku. Nie u mnie nuda i pandemia! 

Zaprawszam serdecznie do podzielenia się opiniami o moich polecajkach, czytajcie! Czytajcie i czytajcie raz jeszcze!

Pozdrawiam


poniedziałek, 18 maja 2020

Taleny, czyli test osobowościowy


Dziś temat ważny, ale niezbyt często poruszany.  Dlaczego? Bo taki ... nie polski - talenty. 

Ile razy w życiu zastanawiałyście się nad tym - jakie talenty posiadacie? 

Poza tymi dla kobiet oczywistymi - talent do zrobienia awantury o nic czy talent do wkurzenia się w sekundę ... :)

Niestety, w naszym kraju i w naszej edukacji, nikt na naszych talentach się nie skupia. My raczej od dziecka uczone/uczeni jesteśmy skupiać sie na tym, czego nie potrafimy, nie umiemy, w czym jesteśmy zwyczajnie przeciętnymi lub wręcz kiepskimi. A po co? A mianowicie po to, by się doskonalić! Nie zgadzam się z tym, ani trochę! Nie będę sie doskonalić w hafcie krzyżykowym, bo nie mam do tego cierpliwości, nie będę doskonalić się w prowadzeniu szkoleń dla ludzi, bo nie mam talentu mówcy czy aktora i jest to dla mnie oczywiste!

Oczywiście nie o takie talenty, nazwijmy je -  praktycznymi -  mi dokładnie chodzi. Bardziej dziś skupię się na tym, co pomaga nam w pracy, co powoduje, że ktoś jest dobrym leaderem, a ktoś inny tylko przeciętnym przełożonym?

Ostatnimi czasy byłam na szkoleniu - "Kobieta w biznesie". Szkolenie opierało się głównie na teorii typologii osobowościowej Junga oraz Hartmana, gdzie pewne zachowania ludzi opisane są dla ułatwienia zrozumienia danej osobowości - kolorami - niebieski, czerwony, żółty i zielony.

Nikt się oczywiście nie pomyli, jak strzeli, że moj typ osobowości, to czerwony. Ale ku waszemu zaskoczeniu dopowiem, że czerwony i owszem, ale przy dużym zaangażowaniu żółtego!

Co to po ludzku oznacza? tak, dla powiedzmy,  osób szukających ze mną kontaktu? 

ŻÓŁTA Pani Iza - nie mów przy mnie - "tego się nie da", "to nie może się zadziać", "nie umiem" - jesteś skreślony już na starcie. Ja tez wielu rzeczy nie umiem, ale nie lecę z tym do szefa, tylko siadam i się uczę! Nie pisz do mnie emaila, przyjdź i zwyczajnie zagadaj, nie oceniaj mnie, ale pamiętaj, że każda informacja zwrotna, jest dla mnie na wagę złota! Bądź szczery, ale nie rozwlekły w gadaniu, proponuj własne rozwiązania i nie czekaj, aż dam je na tacy. 

CZERWONA Pani Iza - nie owijaj w bawełnę, bo nic nie jest słodsze od miodu i ja to wiem, dawaj konkrety i plany, mów zamiast pisać, a jak już piszesz, nie rób błędów, bądź przygotowany na spotkaniu ze mną, bo ja będę - na bank. Akcja - reakcja, problem - rozwiązanie, atak - unik, nie - nie, to żart - atak - atak!

Nie jest jednak tak, że w pracy jestem typem żółtym, a w domu przeistaczam się w niebieskiego - nie, nie, nie, to tak nie działa, ale w swoim prywatnym otoczeniu, mogę i jestem odrobinę mniej zasadnicza niż w pracy, mniej wymagająca, mniej narwana, ale tylko troszkę. Mój mąż mówi, że jestem w stosunku do dzieci niekonsekwetna i ma chłop rację. Moja relacja z dziećmi, to nie jest relacja oparta na stosunku pracy, chociaż pracę wykonuję tu ogromną, tylko na stosunku miłości bezgranicznej i bezwzględnej, a to jak wiemy temat na inny post. 

Zainteresowałam się także testem Galuppa - jest on niestety płatny, a  przy tym, nie aż tak mi do życia potrzebny, żebym w niego inwestowała. Zrobiłam więc podobny test on-line. 

I jakie to moje talenty się ujawniły? Powiem szczerze, że nic, o czym bym nie wiedziała, ale fajnie zobaczyć je nazwane i zbadane.

📎 Najwyżej mam - Self motivation - 81% - lubię pracę samodzielną, czyli nie potrzebuję, a wręcz nie lubię prowadzenia za rękę, lubię zadania, gdzie moja pewność siebie jest mile widziana, bo mam silną samoocenę i jestem agentem działania, potrzebuję jasnej informacji zwrotnej, by wyciągnąć własne wnioski z działania i wprowadzać usprawnienia! 

📎Drugi mój talent - tego bym nie powiedziała, to Balance - 75% - nie cierpię haosu, nie mylić ze spontanicznością, lubię świat zaplanowany, gdzie dostrzegam zagrożenia i ich sutki, co powoduję, że jestem na nie przygotowana, nie lubię niespodzianek - w pracy, bo przywatnie generalnie lubię, chociaż jednak wole delikatnie podpowiedzieć, co chciałabym na gwiazdkę czy urodziny. 

📎Najniżej w mojej ocenie mam - Focus - 38% - pracuję najwydajniej, kiedy mogę kontrolować efekty, a jak wiecie, nie zawsze tak sie da, nie cierpię spotkań typu "pitu - pitu", bo mam poczucie marnowania czasu, a na takich spotkaniach często, jak nie zawsze, buduje się relacje, więc tracę. Lubię regularność i monitorowanie działań, a ludzie często odbierają to jako kontrolę z mojej strony, poza tym muszę uważać z wyrażaniem swojego zdania i opinii, nie każdy lubi jak mu się czymś wali prosto z mostu i między oczy :)

Dlaczego i czy w ogóle warto, taki test zrobić? Warto! Szczególnie wtedy, kiedy się w pracy ewidentnie męczycie samym tam przebywaniem! 
Jeśli ktoś nie ma talentu przywódcy, jest introwertykiem i najwyżej ceni sobie święty spokój, nie będzie dobrym szefem, jego zespół będzie słaby, zdemotywowany i narażony na porażki. Tak pracować nie lubi nikt, prawda?

Zachęcam gorąco, znajdźcie swoje talenty i zacznijcie żyć zgodnie z samą sobą!

Pozdrawiam!






wtorek, 12 maja 2020

Malinowy sorbet, czyli planujemy ruch w domu



Nie wiem jak bardzo i kto z osób czytających mojego bloga, śledzi moje poczynania na Instagramie, niewiele osób ma identyczne niki na wszystkich mediach społecznościowych, więc sorry, ale pewnie nie uszło Waszej uwadze, lutowe promowanie pewnych, powiedzmy,  deserowych propozycji, np malinowego sorbetu 😍

Malinowy sorbet, to oczywiście nazwa okładki do nowego zeszytu z serii "Pastelowe" od Pani Swojego Czasu. 

TUTAJ zapodaję link do sklepu PSC, link jest oczywiście afiliacyjny, wiec jak skorzystacie z niego robiąc zakupy, ja dostnę 5zł, więc do dzieła!!!

Ale nie o linkach dziś mowa będzie, do tego tematu jeszcze wrócę, bo warto! 

Dziś natomiast opowiem Wam trochę o moim planowaniu aktywności ruchowej w domu

W ten pierdylionowy dzień kwarantanny, nie można zapominać o ruchu, a właściwie, to lepiej będzie jak powiemy, że już zapominać o ruchu się nie da. 

Ja jestem wzrokowcem, więc u mnie, jak wiecie, musi być: raz -  zaplanowane, dwa -  ładne i kolorowe, wtedy działa, inaczej umarł w butach!

Skorzystałam więc z kupionego wcześniej ukochanego sorbeu malinowego i zaczęłam planować mój ruch w domu, od kwietnia! Poszło super! A nawet więcej niż super!

Zaczęło się od tego, że gdzieś pod koniec marca, kiedy to nagle jeansy zrobiły się deko sprane, odkryłam na YouTubie kanał Marty Henning "Codziennie_fit" - i wspaniały trenning "STARTER". 

Z opisu, łatwy trenning dla początkujących bez kondycji, więc w sam raz coś dla mnie! Zaczęłam tego samego dnia, w myśl zasady "zrobione jest lepsze od doskonałego". Nie pytajcie mnie, jak się czułam i wyglądałam na koniec tego trenningu, a to ledwie 30 minut! Uwierzcie mi, że Indianie są mniej czerwoni na buzi, niż po trenningu, byłam ja! Ledwo żyłam. To dało mi do myślenia. Ludzie, kilka podskoczków, skłonów i wypadów, a ja oddechu złapać nie mogę? O nie, pomyslałam, nie będzie tak grubo, nie poddam się! 

Dla lepszej motywacji, rozpisałam sobie miesiąc trenningów w sorbecie malinowym, a jakby inaczej. Zapisałam swoje najbliższe cele - i nie było to wcale schudnięcie 10kg w miesiąc, a realne zmniejszenie centymetrów tu i ówdzie:)


Zaczęłam ćwiczyć codziennie, po tygodniu było lepiej, a po 2ch zaczęlam zamiast marszu w rozgrzewce, stosować bieg w miejscu. Codziennie też zaznaczałam odbyty trenning - radocha jak się patrzy, bynajmniej dla mnie!

Dodatkowo, a całkiem dla mnie niespodziewanie na kanale zaczęły sie pojawić cotygodniowe, środowe live'y, czyli trenning na żywo.  Super sprawa dla kogoś zamkniętego w domu od 2 miesięcy!

I wiecie co? Działa! W moim najgorszym, beznadziejnym miejscu, straciłam 4cm! 

Sukces!!! 

A w nagrodę kupiłam sobie ... buty sportowe - różowe, a co!

Teraz, w maju, zmieniłam trochę ćwiczenia, STARTER robię raczej w dni odpoczynku, w pozostałe wybrałam trenning bardziej inrensywny i bardziej spalający tłuszcz. Chociaż początek maja do najbardziej udanych dla mnie nie należy, to nie poddaję się i ćwiczę!



Polecam Wam ruch! Niekoniecznie da się teraz biegać czy nawet jeździć na rowerze, ale w domach na pewno znajdziecie odrobinę miejsca na rozłożenie maty. Jak nie masz maty, nic nie szkodzi, ćwicz na podłodze lub na dywanie, nic się nie stanie! Zakładaj buty - jakiekolwiek trampki, niekoniecznie różowe i do dzieła!

Warto też przyjrzeć się temu co jemy, szczególnie teraz na tej kwarantannie! Dorzućcie sobie dodatkową porcję owoców i warzyw i dbajcie o siebie

Pozdrawiam!

wtorek, 5 maja 2020

Kim nie chiałabym się stać




Tak siedzę sobie przy kawie i myślę, czy zastanawialiście się kiedyś nad tym, jak bardzo zmieniliście się, na przykład od czasu ... liceum, kiedy to na pożegnanie od kumpelek usłyszałyście - "no stara jest OK, zajebiście, Ty to się tylko nie zmieniaj" ...

Tak, dziś będzie trochę poważniej, ale i śmiesznie, na pewno nie nudno!

Nie wiem, czy nie jestem już aby na taką rozkmine  za stara, ani czy jeszcze wypada mi się nad tym zastanawiać, jednakże mam to w dupie i właśnie rozkminiłam, że dopóki oddycham, na nic w moim życiu, nie jest za późno! 

Nie pamiętam, ani nie wiem, czy w ogóle kiedyś zastanawiałam sie nad tym, kim nie chciałabym się stać. Zwykle ludzie zastanawiają się i dążą do spełnienia marzeń w kwiestii kim być chcę, nie?

A ja właśnie trafiłam na podcast Joanny Okuniewskiej, dostępny na Spitify "tu_Okuniewiska", który z całego serca polecam, o tym samym tytule i postanowiłam trzasnąć sobie taki miły rachunek sumienia.

To lecimy...

Na pewno nie chciałabym się stać:

🙊 babą materialna, czyli materialistką - tu zgadzam się z Asią i myślę sobie "mam się dobrze, znaczy nie jest źle". Nie mam swoich jakiś wybitnie ulubionych rzeczy, bez których nie mogę żyć i za którymi bym wyła dzień i noc gdyby mi je odebrać. Nie poprawiam sobie humoru zakupami - ani drogimi, ani tanimi. Jedyne zakupy jakie mnie jarają, to zakupy dla dzieci lub do mojego scrapbookingu. Nie myślcie jednak, że jestem minimalistką, co to, to nie!

🙊 babą radykalną - czyli osobą zafiksowaną na swoją rację tak bardzo, że już z żadną inną ideą ludzką, bym się nie umiała zgodzić, rozumiecie o co mi chodzi? Taki beton w moherowym berecie! Nie mam pojęcia dlaczego tak wielu ludzi na świecie uważa, że ich racja jest lepsza, tylko dlatego, że jest ich? Można nie popierać na przykład in-vitro, czy aborcji czy par homoseksualnych i w związku z tym, tego zwyczajnie nie robić. Proste jak budowa cepa! Nie rozumiem, dlaczego należy obrzucić błotem i nienawiścią tych, którzy mają inne zdanie w tych tematach? No, nie kumam! Naprawdę, a na dodatek strasznie mnie tacy ograniczeni ludzie wkurzają. Tak, brak tolerancji i przyznania, że ktoś inny może mieć inne zdanie, uważam za ograniczenie we łbie!  Kiedy w ludziach umarło, to co nas odróżnia od małp, czyli możliwość i umiejętność komunikowania się? 

🙊 babą nieprzyjacielską, czyli osobą bez przyjaciół. I tu przyznam się szczerze, że mam na pieńku z samą sobą, bo ja niby pamiętam o wszystkich urodzinach, ba wysyłam nawet kartki urodzinowe, dzwonię, ale jakoś szczególnie tych przyjaźni nie pielęgnuję, chyba. Tu mam taką zagwozdkę, co jeszcze mogłabym zrobić? Kiedy jestem w rodzinnym mieście, spotykam się z przyjaciółmi, a przynajmniej staram się z nimi spotkać, choć na krótko, gadamy, śmiejemy się, pijemy po butelce wina, ale wciąż czuję, że jest coś, co mogłabym jeszcze zrobić lepiej... pomyślę!

🙊 babą zgorzkniałą - czyli osobą z poczuciem spieprzonego życia - to ciężki kaliber, wiem.  Niestety niewiele i na dodatek w bardzo krótkim czasie potrzeba, by się coś, nawet życie spieprzyło. Dlatego uważajmy na to i często zadawajmy sobie pytanie, czy wciąż jestem szczęśliwa i wciąż jeszcze jestem na swoim miejscu! Takie "Co ja robię tu, co ja tutaj robię ..."

🙊 babą nieobecną, czyli osoba niespędzającą czasu z ludźmi, nie ważne z jakimi ludźmi, tak ogólnie z ludźmi. Kiedy w naszym życiu pojawiły sie smartfony, wiele osób zamieniało prawdziwe życie na to wirtualne. Ciężko jest dorosłym, ciężko jest młodzieży i dzieciom, ale to na nas, rodzicach spoczywa obowiązek oderwania od netu wszystkich, nas samych i naszych najbliższych, tak więc do łóżka idziemy z książką, a nie telefonem!

🙊 babą naleśnikiem, czyli płaszczką na kanapie, bez pasji i hobby. Nienawidzę seriali, może to i dobrze, nie cierpię gier komputerowych, czasem pojeżdżę samochodem z chłopakami, ale naprawdę raz na 100 lat. Ja rozumiem, że dla innych 6 sezonów "Ojca Mateusza", to kwintesencja popołudnia, ale zdecydowanie nie dla mnie, ja w tym czasie zrobię kartkę, poćwiczę, pojeżdżę na rowerze, poczytam, zjem pizzę, cokolwiek, co da mi poczucie niestraconego czasu, oby tak dalej!

Na pewno to nie wszystko, co można tu wrzucić. Te małpki, to rzeczy ważne dla mnie,  moje absolutne MUST HAVE (muszę mieć) na łożu śmierci. Dla Was pewnie coś zupełnie innego ma jakąś tam wagę i jest ważnie. I to jest jak najbardziej OK! Ważne jednak moim zdaniem jest to, by w ogóle od czasu do czasu zastanowić się, nad tym, kim nie chciałabym sie stać i zweryfikować czy wciąż jesteśmy na dobrej drodze, trzymamy właściwy kurs i podążamy za marzeniami. 

Pozdrawiam!

P.S. Zdjęcie od Valeria_Aksakova

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...