wtorek, 28 stycznia 2020

Warsztaty on-line - alternatywa czy strata czasu


Nic, co nas czegoś uczy, nie jest stratą czasu!

W zeszłym roku, a szczególnie w jego drugiej połowie, odpuściłam sobie scrapbooking. Goniłam trochę własny ogon, niby brałam udział w cotygodniowych, czyli u mnie raz w miesiącu, zmaganiach mapkowych, ale jakoś bez przekonania i weny. 

Nie było czasu,bo były inne rzeczy do zrobienia, nauczenia się i ogarnięcia, więc w tym roku postanowiłam wystartować z kopyta.

Niestety nie mam zupelnie czasu, ani ochoty na podróżowanie po Polsce - sama, by wziąć udział w kolejnym szkoleniu scrapowym, chociaż przyznam szczerze, że zeszłoroczny kurs w Katowicach, wspominam z sentymentem. Problem w tym, że razem z dojazdem i powrotem, zabrał mi cały dzień i kosztował w chust kasy :(

Zapisałam się, więc na kurs on-line :)

Nie wiem jak Wy, ale ja lubię pracować, kiedy ktoś do mnie gada, tłumaczy, skupia się na szczegółach i podpowiedziach, więc taki kurs na żywo, jest właśnie dla mnie. Jedna rzecz ważna - wyłączam komentarze, mówię dobry wieczór i dobranoc, czasem zadam pytanie, np o sprzęt, ale generalnie nie oglądam rozpraszaczy. 
Nie wyobrażam sobie takiego kursu - z kartki, czyli z opisu, co i jak w jakiej kolejności, co to to nie!

I tak idąc za mocnym postanowieniem zdobywania umiejętności, już w styczniu wzięłam udział w pierwszym warsztacie on-line - "Romantyczny duet", czyli kartka w pudełku, a u mnie 2 kartki, u Olgi Bielskiej. Polecam!



To był moj pierwszy warsztat u Olgi, ale na pewno nie ostatni.  

Fajna atmosfera, proste informacje, dużo szczegółów i co najważniejsze - nie wiedziałam o tym, więc był to dla mnie element zaskoczenia - własnoręcznie robione kwiatki z foamiranu. Szkoda, że jedne z trudniejszych do wykonania, jak stwierdziła sama prowadząca.

Przystępna cena - trudno znaleźć w tym świecie kurs poniżej 100zł. Ktoś powie stówka z materiałami i wejściem on-line, to nie dużo. Nie, nie jest to jakoś blokujący koszt, ale kiedy policzymy to razy 3 , bo średnio tyle kursów w miesiącu można znaleźć w grupach tematycznych i dodam, że każdy z nich jest inny, ciekawy i uczy, przynajmniej początkujących, czegoś zupełnie innego, więc, na każdym chciałoby się być :)

Niestandardowy czas - kurs wystartował o 22:00, normalnie się o tej godzinie kładę się spać, a tu mam nagle zacząć pracować, tworzyć? Okazoła się jednak, że to był super czas na taki warszatat - wszystko w koło zrobione, dzieci w łóżkach, czas dla mnie! Maleńkim minusem było to, że po warsztacie nie mogłam zasnąć, wciąż myślałam jak poprawić rożę :)

Wykorzystanie materiałów, których sama bym nie kupiła - ja gustuje w ciemnych barwach, szarości, czernie, głębokie brązy, papier  z efektem desek, bordo i beże. Tymczasem dostalismy papiery - zielenie i żółcie - piękne, ale sama bym ich nie kupiła. Teraz wiem jak je szestawiać i jakie efekty dają. 

Same plusy dodatnie i to bez wychodzenia z domu :) Kursy on-line, szczególnie te na żywo, są świetną alternatywą dla osób chcących się rozwijać, ale lubiących pracować w domowym zaciszu, czyli dla mnie :)

Nie jest to bynajmniej ostatni z moich tegorocznych kursów i żeby juz tak całkiem nie wyjść na leniwą bułę, powiem Wam, że i na "podróżnicze" warsztaty mam zamiar w tym roku jechać. 

Już w marcu wybieram się do Łodzi na "Scrapowiesko", są już pierwsze informacje o kursach, ale jeszcze nic dla mnie, więc czekam :)


2-go maja planuję być w Katowicach na "Śląskim zlocie scrapbookingowym" to jeden z najsłynniejszych zlotów i tu na pewno będą warsztaty z Euniką Jedynak, więc bankowo na nich będę, coś jeszcze? Się zobaczy!


Listopad - 14-15 to "Art in Town" w Warszawie - tego nie znam, ale mam blisko, więc może sie skuszę?


Plany jak widać są, a teraz cierpliwie trzeba dążyć do ich realizacji. 

Pozdrawiam!





poniedziałek, 20 stycznia 2020

Przekonania, czyli „jak masz zrobić byle jak, to nie rób wcale”


Jak zapewne wiecie, jestem ogromną fanką Pani Swojego Czasu, a jak jeszcze nie wiecie, to właśnie mówię i ogłaszam wszem i wobec. 

Lubię Olę, nie tylko za to, że uczy kobiety organizacji, planowania, mienia czasu dla siebie i  ogarniania rzeczywistości czy też zwyczajnego bycia sobą, bo ona uczy czegoś znacznie większego!

Jakiś czas temu, a dokładnie 6 maja 2019, byłam na kawie z Budzyńską - wirtualnej, mam szansę to zmienić, znaczy zamienić on-line na live :) i chociaż jestem na kawie w każdy poniedziałek, to ta jedna właśnie, była dla mnie szczególna, bo wciąż o niej myślę. 

Rozmawiałyśmy na niej o przekonaniach. To właśnie robi Ola, zmusza do myślenia! 


O co mi z tymi przekonaniami chodzi?

No mianowicie o to, że wielu rzeczy w naszym życiu nie robimy, bo nie wypada

Bo ktoś, wbił nam do głowy pewne przekonania, np. na temat tego, jaka powinna być dziewczynka, a potem kobieta, co wypada po 40-tce, jak powinna zachowywać się w domu mama, jak powinien wyglądać dzień kobiety i w pizdu 100 tysięcy innych dziwnych rzeczy!

Na podstawie takich właśnie przekonań, często kołaczą sie mi  w głowie myśli: 
Czy to wypada?
Nie jestem gotowa!
Nie uda mi się, bo jeszcze tego za bardzo nie umiem!  
Do tego się chyba nie nadaję!

Też tak myślałam jeszcze nie tak dawno. "Gdzie ja, plastyczne beztalencie, będę robiś kartki?" "Komu to się może spodobać?"



A tu taka niespodzanka - podoba się! Mało tego, mam zamówienia na kartki personalizowane i nawet co nieco uda mi się zarobić! 

W ten sposób pozbyłam się przekonania, że nie wypada! Nie wypada, by dorosła kobieta bawiła się papierkami! Dupa tam - a nie, nie wypada! 

Najgorszymi dla mnie osobiście, są dwa przekonania, z którymi walczę, nie tylko u siebie, ale też u moich dzieci:

- „jak masz coś zrobić źle, to nie rób wcale”! Nooooo, a co to znaczy źle? Źle, to jest inaczej, niż robi twoja teściowa? Źle to znaczy, że nikt tak nie robi? No i co z tego? Ale ja tak robię.  Ja!    I dla mnie jest dobrze! Nic się nie zepsuło, nic się nie urwało, nic nikomu na łeb nie spadło, więc jest dobrze!

W zeszłym roku prowadziłam projekt – od początku jego uruchomienia słyszałam, że to się nie uda! Nie uda i już, bo ludzie nie współpracują, bo mało czasu, bo coś i coś …

A tu proszę - wyszło. Nie było idealnie i doskonale, oczywiście, że nie, ale wyszło! Więc przekonanie,  że project manager musi mieć 100 lat doświadczenia i 100 kursów i certyfikatów, jest niczym więcej, jak tylko przekonaniem.

- „a, nawet nie zaczynam, bo 15 minut nie wystarczy” – nooooo, na operację na otwartym sercu, to pewnie nie wystarczy, ale dla normalnych ludzi 15 minut, to szmat czasu! Dla mnie to ogromna jego ilość.

W ciągu 15min przygotowuje i wstawiam obiad, odkurzam mieszkanie, sprawdzam emaile, odpisuje na emaile, robię zakupy on-line, sprawdzam statystyki z maseczką na buzi, sprawdzam lekcje chłopców .... chyba wiecie o co chodzi?



Wydaje mi się jednak, że te 15min, to szmat czasu dla osoby choć trochę zorganizowanej. Kiedy nie mamy planu na ... siebie, to jest nam trudniej te 15 min w ciągu dnia, naprawdę  docenić.

Co Wy na to? Jakie w Was siedzą przekonania, wiecie? Z czym walczycie?

Pozdrawiam!

P.S. Zdjęcie tytułowe z netu.



poniedziałek, 13 stycznia 2020

Rower zimą – przygotowanie do wyprawy życia



Mam taki plan, by w 2020 roku spędzać dużo czasu na rowerze! Ile to dużo? Nie wiem, więcej niż w 2019 i każdym poprzednim roku. Nie chcę czekać znów do wiosny, bo ta, patrząc na zmiany cieplarniane na świece, może do nas zawitać dopiero w maju! A ja chciałabym bardzo pojechać rowerem do Krakowa już w kwietniu – szczegóły wkrótce!

Nie zmienia to jednak faktu, że rowerowanie zimą jest dla mnie zupełną nowością!  Poza tym, moje różowe cudo miejskie się kompletnie do tego planu nie nadaje. Nie ma przerzutek, hamulec działa na słowo honoru – praktycznie go nie ma, wiec nie zostaje mi nic innego, jak rozejrzeć się za bardziej odpowiednim rowem. No właśnie! Marzy się mi szosówka, nie za miliony, bo ja ponaddźwiękowych prędkości osiągać nie będę i z normalnymi pedałami koniecznie, bo na tych wciskanych, to ja bym się bała do sklepu pojechać, a co dopiero do Krakowa!

Mądrzy ludzie powiadają – „Nie ma złej pogody do jazdy na rowerze, są tylko źle ubrani rowerzyści” – to pewna modyfikacja skandynawskiego przysłowia, ale szczerze przyznać trzeba, że zima jest jednak nienajlepszą porą na rowerowanie.



Po pierwsze śnieg – na śniegu czy lodzie niestety nie jest trudno o poślizg, wywrotkę a w efekcie końcowym poważną kontuzję, która wyeliminuje nas z rowerowania na długi czas.  Z tym problemem walczą producenci samych rowerów, jak  i sprzętu wszelkiego, by uchronić nas przed wypadkiem. Jednak jazda po śniegu wymaga doświadczenia i odpowiedniej techniki, wiec nie jest jakoś szczególnie polecana dla każdego – dla mnie na pewno nie jest!

Po drugie niska temperatura – to moi mili nie jest żadna wymówka. Na rynku mamy dostępne tony ubrań termicznych, które nie są grube, nie blokują ruchów i pozwalają nam utrzymać odpowiednią temperaturę ciała. Bo wiadomo, lepiej ubrać się w kilka warstw cienkich, niż jedną grubą. 

Najważniejsza w śród ubrań jest bielizna termiczna – najlepiej z runa owiec zamieszkujących Alpy – merynosów – wyczytałam to, wełna ta kiedy jest wilgotna, zatrzymuje ciepło – niestety nie wiem, jak działa kiedy wilgotna nie jest ☹. Zimą nakładamy pod kask czapkę – obowiązkowo, zarówno kask, jak i czapka, oraz pamiętamy o ochronie kolan – tu spodnie nie wystarczą – trzeba zaopatrzyć się w ocieplacze na kolana i porządne skarpety na stopy.

Po trzecie wiatr – nawet o tym nie wiedziałam, ale w sklepach można kupić specjalne polary i kurtki na rower – hellooł. Na czym ta specjalność polega – są cienkie, ale ciepłe, chronią przed wiatrem i deszczem, co na rowerze, jest dość istotne, szczególnie, kiedy podczas na ulewy na rowerze, straciło się już jeden telefon – utopił się skubany i żaden ryż nie pomógł.


A zatem idziemy na zakupy! Najlepiej na początek, nie do Krossa, ale do Decathlonu 😊

Pozdrawiam!

wtorek, 7 stycznia 2020

Nim wstanie nowy dzień, rozstań się ze starym



Kiedy planowałam rok 2019, po raz pierwszy 😊– zwyczajnie wzięłam zeszyt i zapisałam w nim, czego to wielkiego dokonam w nadchodzącym roku! Znacie to? Trochę śmieszne, ale jednak niesłychanie ambitne. Dlaczego śmieszne? Ponieważ w ogóle nie przyszło mi do głowy zastanowienie się, dlaczego do cholery chcę zrobić to czy tamto, co mi to da? Po co mi to?

A dlaczego ambitne? A dlatego, że wykonanie jakiegokolwiek niezrealizowanego planu sprzed 5 lat,  właśnie w TYM roku, to jest deko chora ambicja, nie sądzicie?!

Zmieniłam się ja, zmieniło się moje życie i jego kontekst, więc jeśli nie zrobiłam czegoś 5 lat temu, to jaka jest szansa, że w ogóle mnie to jest jeszcze potrzebne?
W połowie stycznia, zaplanowałam 2019 jeszcze raz 😊

W 2020 jestem już mądrzejsza o pewne doświadczenia i pewną wiedzę – i tu dodam - wcale nie tajemną. A mianowicie, najpierw kobieto zrób podsumowanie poprzednich planów, a potem zastanów się spokojnie, co się udało w 100%, co w 30%, a co w ogóle nie poszło i dlaczego! Teraz przemyśl, gdzie chcesz być, co chcesz mieć i kim chcesz być – dla siebie i dla świata – kiedy minie spokojnie kolejny rok!



Moja wizja siebie za rok? To utrzymanie statusu quo z dnia dzisiejszego! 

Co to znaczy? 

Dla mnie tyle, że chciałabym wciąż żyć w mojej rodzince, szczęśliwa, uśmiechnięta i zadowolona z siebie i jej reszty. A jak mi ktoś powie, że to nie jest cel, to go kopnę w dupę!

Do planów na 2020, też podeszłam ostrożnie, z pełną świadomością, co ich realizacja mi da? Kim stanę się, kiedy wszystkie zadania osiągną 100% wykonania i dlaczego właśnie to, a nie co innego, chciałabym zrobić.

Statusem quo w moim życiu jest zdrowie, nie tylko moje, nas wszystkich, całej czwórki, a jak wieść gminna niesie, młodsza nie będę, dlatego też w 2020 planuję dużo czasu spędzić na rowerze, sama i z całą rodziną. Planuję wyprawę do Krakowa 😊 – sama, to dla mnie najważniejszy punkt rowerowania w tym roku, ale planuję również , wiele wspólnych wyjazdów dookoła Częstochowy  i nie tylko! Nie może zabraknąć rywalizacji i zbierania punktów w Endomondo 😊, jak przystało na wariata!

Kolejny ważny punkt dla mnie jako mamy, to dzieci, szczególnie, że w tym roku czekają nas egzaminy ósmoklasisty i wybór szkoły średniej. Wspólna nauka, to czas spędzony z dziećmi – nic tego nie zastąpi, to czas na pracę, ale też na luźne rozmowy i spostrzeżenia.  Nie samą pracą człowiek żyje, dlatego spędzanie, przynajmniej części, wolnego czasu, planujemy wspólnie. 



Uspokajam, we wspólnych chwilach, nie zabraknie męża!

Jak widać, nie odpuszczam blogowania, co to to nie! Sprawia mi to ogromną frajdę i nie będę z niego rezygnować, szczególnie, po tym, jak część wolnego czasu przedświątecznego poświęciłam na pracę z workbookiem – odnośnik do strony Kasi bloga, pracując nad wyborem tematów i treści, którymi chciałabym podzielić się z wami w 2020 roku, nie tylko na blogu! Powstała już fantastyczna lista propozycji blogowych.
Mam nadzieję, że będą dla Was inspiracją do działania, spokojnie – nie planuję kolejnej przeprowadzki 😊.



W końcówce 2019 bardzo odpuściłam rozwój scrapbooking’owy. W nawale pracy –szczególnie przez etat – z czegoś trzeba było zrezygnować, a jak już wiecie, odpuszczanie jest częścią planowania! Trochę też odpuściłam scrap na rzecz nauki fotografii – potem okazało się, że nie mam co fotografować, a dzieciaki, cholerka, w tej materii zupełnie nie współpracują. Nie oszukujmy się, odpuściłam deko też z lenistwa – nie zawsze chce mi się sprzątać po tworzeniu, a uwierzcie mi, jest co!

W tym roku, więc wracam do regularnych wyzwań i szkoleń, szczególnie tych on-line.

Zapraszam Was do wspólnego planowania, czytania, wprowadzania w swoje życie planów i realizacji marzeń. 

Pozdrawiam!

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...