piątek, 4 listopada 2022

Dlaczego nie potrafimy rozmawiać o pieniądzach?


Ambiwalentny (lekki i beztroski) stosunek do pieniędzy już nam na pewno nie grozi i to na długie lata. Teraz każdy z nas pieniążki lubi i niezwykle szanuje. 

Nie zmienia to jednak, dawno już to zaobserwowałam, podejścia wielu z nas do rozmów o pieniądzach, o ile w ogóle takie prowadzicie? Bardzo mnie interesuje Wasze podejście do tematu!

Nie mówię tu o takim chamskim chwaleniu się kasą, ile to ja nie zarabiam, gdzie nie byłam i czego to ja nie mam, tylko takich zwyczajnych, najczęściej rodzinnych czy koleżeńskich rozmowach jak wydatki, dzielenie się kosztami czy płacenie w knajpie, kiedy, stawiamy komuś drinka. 

Moje dzieci wiedzą ile wydajemy miesięcznie na różne rzeczy. Ile mniej in więcej zarabia mama czy tata, tu akurat w grę wchodzi tajemnica zarobków w firmach, więc pi razy drzwi w zupełności wystarcza, kiedy mówię im ile wydaliśmy na zakupach w markecie, a ile poszło na ciuchy, przyjemności czy wypad do Krakowa. No w ciemię bici nie są, dodawać potrafią. Nie mam z tym problemu, chociaż w moim domu o zarobkach i pieniądzach się raczej nie rozmawiało.  I powiem szczerze, że nie wiem z czego to wynikało, może z ich braku? Nie pamiętam takich rozmów, ale nie pamiętam też planowania wydatków. Moja mam tego nie robiła, tego jestem więcej niż pewna. Nie pamiętam, może dlatego, że nie byliśmy jakoś bardzo tym zainteresowani? Starczało na jedzenie, wycieczki szkolne, ubrania i buty, książki, choć te wypożyczało się zwyczajnie z biblioteki, tak tak instytucja biblioteki już w tamtych czasach istniała i tylko "Sagą o ludziach lodu" dzieliłyśmy się co miesiąc, a mówiąc szczerze, to tylko Małgosia się dzieliła, bo tylko ona, je kupowała. Pozdrawiam Cię Megi!

Podobnie jak w rozmowie o pieniądzach nie widzę nic dziwnego, ani zdrożnego, tak i nie mam też problemu z wszelkim partycypowaniem w kosztach, no chyba że ktoś mnie ZAPRASZA na imprezę, a trzy dni później okazuje się, że jednak muszę za nią częściowo zapłacić :) To mnie wkurza. Partycypowania w kosztach różnych, powinno się moim zdaniem, uczyć dzieci od kołyski. Kiedy ktoś umawia się ze mną na wypad na saunę - 90zł za godzinę, to nie ma mowy, żeby sam za to płacił, ale cola po szkole, jest jak najbardziej OK. Dzieciaki muszą to rozumieć i umieć odnaleźć się w tych podziałach, tak by nie były frajerami wiecznie stawiającymi coś komuś, ale też by nie czekały na podarunki od każdego i zawsze. 

Nie mam też problemu z zapraszaniem. Kiedy zapraszam na drinka czy kolację, to dla mnie oczywiste, że ja za to zapłacę. I wkurza mnie w ludziach to, że się w takich sytuacjach boczą. Tu nie chodzi o to, że mnie stać, a Ciebie czy Ciebie nie. Jak mnie nie stać, to nie zapraszam i już. Jak nie mam kasy na wypad na Mazury, a jedzie cała paczka, to uczciwie mówię, że u mnie kasy brak. 

Z czego więc wynika, ta wielka tajemnica pieniądza? 

Wydaje mi się, że ze wstydu. 

Ludzie wstydzą się, że kasy nie mają i wstydzą się, że ją mają! Chore, wiem.

Zawsze wydawało mi się, że jak człowiek uczciwie pracuje i do czegoś tam dochodzi, nawet jeśli jest to po prostu zdolność kredytowa, to nie ma się czego wstydzić. Inaczej jednak ma się owa zdolność, do tego czym zawzięcie co po niektórzy ludzie karmią nas w social mediach. Nowa chatka na Malediwach, bryka z salonu, nowy dom w Radomiu - no mam! No i extra, ale czemu uczciwie nie powiesz, że na kredyt? Nie mam parcia na dom w Radomiu, nawet nie mam parcia na dom jakiś tam, a mieszkanie mam na kredyt, bo nawet, kiedy naprawdę ciężko pracujesz, a żyjesz sobie, a nie wegetujesz w czteroosobowej rodzinie, to zajebiście trudno jest odłożyć czterysta tysięcy na mieszkanie czy nawet na ten dom do remontu, wie to pewnie każdy w Was! Po to właśnie ktoś wymyślił kredyt hipoteczny. Wszystko jest dla ludzi, pod warunkiem, że się to przemyśli! No i nie spadnie na Was nagle 19% inflacja, ale jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej, jak powiadają w telewizorze. 

Nie rusza mnie bogactwo, niczego ludziom nie zazdrościłam, ani nie zazdroszczę, jeśli chodzi o rzeczy materialne. No OK, zazdroszczę każdej scraperce pracowni :) Czasem ckni mi się do podróży na Alaskę, i tego ludziom zazdroszczę, ale nie kasy na wycieczkę, bo to wcale nie jest jakaś nieosiągalna suma, ale odwagi, że się tam wybrali. No bądźmy szczerzy, proste to nie jest, nawet dla kogoś kto zna zimę w Polsce. Lato? A co to za frajda jechać tam latem? Zima, tylko zima!

A jak Wy myślicie? Czemu ludzi ogarnia to coś, co ich blokuje przed normalną rozmową? Nie pytam przecież ile zarabiasz, ale jak Ci się żyje, tak ogólnie, bez spiny i wsadzania nosa w nie swoje sprawy! 

Odczarujmy rozmowy, wszelkie, a wtedy żaden wstyd nas nie zablokuje, żadne debilne przekonania, nie będą nas blokować, nie tylko przed rozmową o pieniądzach, ale w ogóle o wszystkim.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...