piątek, 16 lutego 2018

Project life – opisanie wspomnień


Chciałabym spróbować….ale się boję. 

Project life wymyślony w USA przez panią Becky Higgins, jest formą dokumentowania wspomnień. 

Powiedziała co wiedziała....

Od lat dokumentujemy wspomnienia, np. za pomocą zdjęć! Tak, nie można się z tym nie zgodzić, ale .... nie jest to znowu taki zwykły album.

Jak zacząć?

Bardzo prosto, od zakupienia, zorganizowania, wykorzystanie niewykorzystanego…segregatora i  koszulek służących do gromadzenia i opisywania zdjęć i związanych z nimi wydarzeń, osób, sytuacji itd. 

Wystarczy ołówek lub kolorowy pisak, taśma dwustronna lub klej, ozdoby na poszczególne strony dowolne, jeśli w ogóle macie na nie ochotę. Nie jest ważne jak i czym go przyozdobicie, ale jak bardzo systematycznie będziecie go uzupełniać, tak by za jakiś czas móc cieszyć się pięknymi wspomnieniami.

W prowadzeniu project life pomagają również dwustronne kolorowe karty, opatrzone zwykle jakąś sentencją - be happy, enjoy ..

Są one dostępne wielu scrapbookingowych sklepach internetowych, np. scarbnicapomyslow.pl, scrap.pl czy fabrykaweny.pl oraz dostosowane do nich dwustronne koszulki, które można wpiąć do segregatora.

Można również wykazać się inwencją i zrobić własny album z rożnego rodzaju i wielkości połączonych jak książka kartek, np. za pomocą sznurka.

Kiedy zacząć?

Kiedy tylko chcecie. Nie ważne jest kiedy zaczniecie. Nowy Rok, urodziny, ślub, ciąża… każdy czas jest dobry. Możecie opisywać dzień, tydzień, miesiąc lub każdą chwilę wartą, Waszym 
zdaniem opisania.

Dla kogo jest project life?

Po poczytaniu kilkunastu artukułów i zapoznaniu się z opiniami różnych blogerek, z całą mocą stwierdam, że nie jest to zadanie dla mnie :) 

Project life jest świetną formą spędzania wolnego czasu dla ludzi systematycznych i lubiących dokumentowanie. 
Kreatywnych wariatów z pomysłem i chęciami.  Trzeba w to włożyć trochę wysiłku – wywołanie zdjęć, zrobić zakupy, zarazerwować czas i przestrzeń na wykonanie oraz znalezieni pomysłu jak zrobić to estetycznie i tzw. jajem.

A oto przykładowy layout, czyli układ katy - tydzień! :)



Tak, więć zostaję przy bullet jurnal, - wcześniejszy post tutaj - ze zdjęciami owszem, czemu i nie, ale mimo wszystko zdjęcia, to ja wolę wkładać do abumów, najlepiej tych własnoręcznie wykonanych.

Pozdrawiam!

piątek, 9 lutego 2018

Bullet Jurnal, czyli właściwie co?

Takim właśnie tytułem zaczynają się właściwie wszystkie polskie blogi, które chcą powiedzieć coś na temat…. no właśnie, na temat czego?
Hasło - bullet jurnal - zostało zaczerpnięte z języka francuskiego, oznacza dokładnie – dziennik punktowy. 

Niezbyt zachęcająca nazwa, prawda? I choć po francusku brzmi dumnie, jakoś w polskim nie zachwyca. :( 

Niemniej jednak zachęcam do startu - dopiero luty i podpowiadam  stronę internetową -  bulletjournal.com, na której można znaleźć podpowiedzi jak prowadzić swój własny dziennik, notatnik, planer, pamiętnik, tak żeby był piękny i funkcjonalny, a przede wszystkim użyteczny dla Was. 


Główna idea jest prosta. Jeśli lubisz planować na papierze – UWIELBIAM 😊 - lubisz mieć wszystko zapisane, oznaczone i udokumentowane – jesteś idealną kandydatką do prowadzenia takiego dziennika. 

A szczególnie przydatnym okazać się on może, kiedy planujemy coś dużego i rozłożonego w czasie – ślub, komunie dziecka, egzotyczną wyprawę życia – wtedy planując, oznaczając rozpoczęte i zakończone zadania o niczym nie zapomnimy. 

A właściwie o niczym zapomnieć nie powinnyśmy ponieważ planowanie można podzielić na 

miesiące i tygodnie, tygodnie i dni lub w każdy inny dowolny, wygodny dla nas sposób.

Lubisz tabelki, użyj ich – np. do zaplanowania budżetu; lubisz tagi – oznacz nimi każde ważne wydarzenie, a jeśli frajdę sprawia Ci kaligrafia – pisz. Forma dowolna, treść również.


Nadmienić tu należy, iż nie ma i mam nadzieję nigdy nie będzie jednego „narzędzia” dla bullet jurnal. Jednym z nas wystarczy zeszyt z ładnymi stronami, w który zainwestujemy 100zł w ekskluzywnym, firmowym sklepie, inne z nas będą łączyć, np. zszywać luźne kartki, zabezpieczone piękną okładką. 

A jeszcze inne kupią u mnie, tak na próbę mój autorski projekt! Nieważne, narzędzie również dowolne.

Kiedy już zaczniecie i połkniecie bakcyla, traficie na stronę www.pinterest.com.

Wtedy niestety pomyślicie „Mój bullet jurnal jest brzydki!” Kiedy dopadnie Was taka myśl, szybko wróćcie tu, na tą stronę i kilka razy przeczytajcie kolejne zdanie. 

A mianowicie – Twój bullet jurnal nie jest brzydki. Jest Twój!. A Ty jesteś na początku swojej drogi.

Zapamiętanie? To teraz zatytułuj jedną kartkę w swoim planerze - INSPIRACJE – i zapisz, narysuj, przyklej nowe pomysły na planowanie i ozdabianie.

W prawdziwym bullet jurnal podobno nie może zabraknąć zdjęć! Dla mnie to pomysł fantastyczny. Uwielbiam zdjęcia i mam ich pełno. Lubię patrzeć i wspominać, bo to oznacza, że mam co wspominać! A kiedy mam porostu gorszy dzień, zaglądam do ostatniego zdjęcia i humor się od razu poprawia.



Dla kogo więc bullet jurnal się nie nadaje, kto z niego korzystać nie powinien? Nie wiem. Nie znalazłam takiej grupy kobiet. OK, jak ktoś do wszystkiego używa excela, to może rzeczywiście nic tu po nim. Dla wszystkich innych będzie świetną zabawą i przepiękną pamiątką.

A kiedy już wszystko zaplanujecie, i wykonacie, warto może zastanowić się nad formą dokumentowania wspomnień? Ale to temat na zupełnie osoby artykuł.

Czekajcie!

Pozdrawiam!

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...