Z dwóch osobistych moich
synów, tylko jeden ma „dryg” do książek, drugi czytać nie lubi i czytania za rzecz
ważną nie uważa. Jest to o tyle dziwne, że ja sama czytać uwielbiam, więc do
końca zjawiska nieczytania nie ogarniam.
Najlepsze jest to, że
kupuję mu każdy rodzaj książek o jaki tylko poprosi! Sama też dorzucam coś od
siebie - bo to na czasie, a bo śmieszne,
a bo dla chłopaków.
Co pomaga w zachęceniu do
czytania? – NIC!
Metod zachęcających do
czytania dzieci, jest całe multum, kto ma ochotę zapraszam do netu, ja opowiem
o swoich, które i tak póki co, nic nie wskórały 😊 ale walczymy! Jak już coś znajdę, dam znać :)
Daj dobry
przykład – kiedy wieczorem mam chwilę na poczytanie, od razu, ale to natychmiast
słyszę – „mamooooo, chodź na chwilę”! i już zamiecione, cześć i pa, czasu ... ni ma. Innym razem znów da się słyszeć smętny głosik - „No nie, ty znowu
czytasz, chodź pokażę Ci jak gram”! niekiedy się wykręcę i czytam dalej, jednak
miewam niestety niefarty.
I to by było tyle w temacie
przykładu, czytanie dla mojego dziecka, to niezrozumiała strata czasu.
Kupuj i
polecaj książki z cyklu – „nieksiążka” – kupuję, ekscytacja trwa 3 do 5 dni, na
początku robi nawet zadane tam zadania, czyta, marze, drze i zakopuje kartki, koniec
końców, wszystko i tak ląduje w koszu.
Czytajcie
wspólnie – tak, jasne, kończy się na doczytywaniu 100 stron lektury w wieczór
poprzedzający kartkówkę. Od razu dodam, metoda ty trochę, ja trochę też nie
działa, moje trochę, to moje 20 stron i Kacpra 2.
Ustal czas
na czytanie – tu szczerze powiem, przez jakiś czas działało. Czytał na głos
„Przygody Mikołajka”, śmialiśmy się dopowiadaliśmy głupoty, było zabawnie,
tylko, że Mikołajek się skończył – wszystkie kuźwa przygody. I zapał uleciał.
„Znajdzie swoją książkę,
i zacznie czytać, ty też kiedyś nie lubiłaś, daj mu spokój” – mówi moja mama.
Fakt, lektury nie były moim wyborem, czytałam, bo musiałam i do dziś uważam, że
ktoś kto je dobiera, nie lubi żadnej literatury i po złości każe nam czytać
badziewie. Ale poza szkolnymi pozycjami, czytanie sprawiało mi radość.
Niestety nie tylko
zabawne książki czytać trzeba i można, następna lektura – „W pustyni i w
puszczy” czy jakieś inne „Opowieści z Narnii” - już drżę.
Pozdrawiam!