wtorek, 12 maja 2020

Malinowy sorbet, czyli planujemy ruch w domu



Nie wiem jak bardzo i kto z osób czytających mojego bloga, śledzi moje poczynania na Instagramie, niewiele osób ma identyczne niki na wszystkich mediach społecznościowych, więc sorry, ale pewnie nie uszło Waszej uwadze, lutowe promowanie pewnych, powiedzmy,  deserowych propozycji, np malinowego sorbetu 😍

Malinowy sorbet, to oczywiście nazwa okładki do nowego zeszytu z serii "Pastelowe" od Pani Swojego Czasu. 

TUTAJ zapodaję link do sklepu PSC, link jest oczywiście afiliacyjny, wiec jak skorzystacie z niego robiąc zakupy, ja dostnę 5zł, więc do dzieła!!!

Ale nie o linkach dziś mowa będzie, do tego tematu jeszcze wrócę, bo warto! 

Dziś natomiast opowiem Wam trochę o moim planowaniu aktywności ruchowej w domu

W ten pierdylionowy dzień kwarantanny, nie można zapominać o ruchu, a właściwie, to lepiej będzie jak powiemy, że już zapominać o ruchu się nie da. 

Ja jestem wzrokowcem, więc u mnie, jak wiecie, musi być: raz -  zaplanowane, dwa -  ładne i kolorowe, wtedy działa, inaczej umarł w butach!

Skorzystałam więc z kupionego wcześniej ukochanego sorbeu malinowego i zaczęłam planować mój ruch w domu, od kwietnia! Poszło super! A nawet więcej niż super!

Zaczęło się od tego, że gdzieś pod koniec marca, kiedy to nagle jeansy zrobiły się deko sprane, odkryłam na YouTubie kanał Marty Henning "Codziennie_fit" - i wspaniały trenning "STARTER". 

Z opisu, łatwy trenning dla początkujących bez kondycji, więc w sam raz coś dla mnie! Zaczęłam tego samego dnia, w myśl zasady "zrobione jest lepsze od doskonałego". Nie pytajcie mnie, jak się czułam i wyglądałam na koniec tego trenningu, a to ledwie 30 minut! Uwierzcie mi, że Indianie są mniej czerwoni na buzi, niż po trenningu, byłam ja! Ledwo żyłam. To dało mi do myślenia. Ludzie, kilka podskoczków, skłonów i wypadów, a ja oddechu złapać nie mogę? O nie, pomyslałam, nie będzie tak grubo, nie poddam się! 

Dla lepszej motywacji, rozpisałam sobie miesiąc trenningów w sorbecie malinowym, a jakby inaczej. Zapisałam swoje najbliższe cele - i nie było to wcale schudnięcie 10kg w miesiąc, a realne zmniejszenie centymetrów tu i ówdzie:)


Zaczęłam ćwiczyć codziennie, po tygodniu było lepiej, a po 2ch zaczęlam zamiast marszu w rozgrzewce, stosować bieg w miejscu. Codziennie też zaznaczałam odbyty trenning - radocha jak się patrzy, bynajmniej dla mnie!

Dodatkowo, a całkiem dla mnie niespodziewanie na kanale zaczęły sie pojawić cotygodniowe, środowe live'y, czyli trenning na żywo.  Super sprawa dla kogoś zamkniętego w domu od 2 miesięcy!

I wiecie co? Działa! W moim najgorszym, beznadziejnym miejscu, straciłam 4cm! 

Sukces!!! 

A w nagrodę kupiłam sobie ... buty sportowe - różowe, a co!

Teraz, w maju, zmieniłam trochę ćwiczenia, STARTER robię raczej w dni odpoczynku, w pozostałe wybrałam trenning bardziej inrensywny i bardziej spalający tłuszcz. Chociaż początek maja do najbardziej udanych dla mnie nie należy, to nie poddaję się i ćwiczę!



Polecam Wam ruch! Niekoniecznie da się teraz biegać czy nawet jeździć na rowerze, ale w domach na pewno znajdziecie odrobinę miejsca na rozłożenie maty. Jak nie masz maty, nic nie szkodzi, ćwicz na podłodze lub na dywanie, nic się nie stanie! Zakładaj buty - jakiekolwiek trampki, niekoniecznie różowe i do dzieła!

Warto też przyjrzeć się temu co jemy, szczególnie teraz na tej kwarantannie! Dorzućcie sobie dodatkową porcję owoców i warzyw i dbajcie o siebie

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...