Wiosna kojarzy nam się nam nieodmiennie z
odnowieniem, zmianą - byle nie ta „dobrą”, porządkami i postanowieniami.
Planujemy zmiany i zwykle zaczynamy od odgruzowania tego co stare, po-zimowe,
stare.
I ja też tak mam, ale dziś, pozwólcie, że
wiosenne porządkowanie przedstawię trochę inaczej i po mojemu.
Nie jestem i nigdy nie byłam zwolenniczką
domu – muzeum, bo dom jest do mieszkania, a nie do sprzątania. Oczywiście, że
dbam o porządek, bo w czystym otoczeniu lepiej się czujemy i lepiej myślimy, ale
nie spędzam życia na sprzątaniu, co to, to nie!
Dlatego dziś powiem Wam o
wiosennych porządkach, które są dla mnie ważne, bo … poprawiają mi nastrój.
Nieśmiało też dodam, że do każdego z etapów porządkowania – jak znalazł przyda
się butelka i bynajmniej, nie o sok porzeczkowy mi chodzi. 😊
Po pierwsze – balkon.
Uwielbiam mój balkon – każdy mój balkon jaki
miałam i jaki jeszcze mieć będę, nie wyobrażam sobie mieszkania bez balkonu.
Kiedy paliłam, było jasne po co mi balkon, prawda? Teraz nie palę, ale na
balkonie spędzam każdą wolną chwilkę – z książką, z kawą, na słonku, sama i w
towarzystwie. Na balkonie dobrze mi się pisze, myśli, oddycha.
Balkon to też namiastka ogródka, wiec już
planuję, co posiać w tym roku. Królową sezonu będzie maciejka, księżniczkami
stokrotki, dwórkami goździki, a paziami zioła!
Razem z porządkiem na balkonie,
przychodzi, jakoś tak naturalnie - mycie okien, warto przecież ten balkon
widzieć, nie?!
Po drugie – szafa i buty.
Kto mnie zna, wie że ciuchów u mnie nie
zbywa, podobnie jak butów. Nie jestem modową maniaczką, ani chomikiem, więc
przynajmniej raz na pół roku, jak nie częściej, robię generalne odgruzowanie
szafy.
Wszystko czego nie miałam na sobie w ciągu ostatniego półrocza, ląduje w worku
i trafia do pojemników Caritas, bo wiadome jest, że nie nałożę tego już nigdy. Albo przestało mi się podobać, albo jest już za małe, bo się w praniu
skurczyło 😊, czasem bywa, że zwyczajnie jest do bani.
W ten sposób widzę, co komu potrzeba, bo
oczywiście takie porządki robię też w ciuchach dzieciaków, mąż radzi sobie sam!
Z butami jest inaczej, nie wyrzucam ich po
pół roku, chyba, że to już naprawdę był ich ostatni sezon! Buty czyszczę,
konserwuję i wynoszę do piwnicy, żeby się nie walały w maleńkiej szafeczce lub
w przedpokoju.
Po trzecie – apteczka.
Mam nadzieję, że wszelkie infekcje odeszły
wraz z zimą i chłodem, ale teraz przyjdzie czas
na … otarcia, skaleczenia,
dziury w kolanach i łokciach, że o twarzy nawet nie wspomnę.
Miejsc na mapie
ciała nastolatka jest mnóstwo, a kiedy już wsiada na rower, hulajnogę czy
deskę, to jakby się podwajały.
Uzupełniamy więc zapasy plastrów, maści
dezynfekujących, wody utlenionej i cienkich bandaży, wszystko się przyda. Przed
dłuższymi wycieczkami, a potrafimy i 30km dziennie zrobić, dokupujemy też krem
z filtrem. Nawet niski faktor chroni przed poparzeniem, a słonko wiosną bywa
ostre!
Takie porządki mnie relaksują, nikt ani nic
mnie do nich nie zmusza, nie wychyla się z tradycją, powinnościami kobiet,
matek i kochanek, bo te mam centralnie w d…e i nic sobie z nich nie robię. Lubię to robić i robię z wielką przyjemnością, bo
czyni to moje życie i życie mojej rodziny przyjemniejszym, lżejszym i bardziej
kolorowym.
A jak tam Wasze wiosenne
porządki? Doniczki gotowe, działka przygotowana?
Pochwalcie się co Wam poprawi
humor na wiosnę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz