sobota, 13 kwietnia 2019

Habit traker - kto zna, a kto używa?

  
zdjęcie dzięki uprzejmości - https://www.eunikajedynak.pl/category/blog

Kiedy wpiszecie w wyszukiwarkę internetową, jakąkolwiek hasło - dostanie miliony zwrotek wraz ze zdjęciami. Wyjaśnią Wam, we wszystkich językach świata, jak prowadzić tracket, co monitorować i w jakich kategoriach życia. Nie mam pojęcia czy każda z Was mieć go musi. 

Ja mam! Nic wypasionego, jak na obrazku powyżej, pozdrawiam Cię Eunika. Ja mam zwyklą kartkę w kratkę - jakoś dla mnie lepiej, prościej, bez spiny.

Moim zdaniem, nazwa jest kompletnie z dupy i w ogóle nieadekwatna do czynów, bo nie o monitoring tu chodzi, a o  wyrobienie w sobie nawyku. 

Przyzwyczajenia do robienia czegoś.

Mówią, że jak coś robisz przez 21 dni, codziennie, to wchodzi Ci to w krew. No, ja potrzebowałam o wiele więcej 21 dniowych sesji, ale coś tam jeszcze we mnie udało się wyrobić.

Ja w listę moich nawyków wpisałam 4 rzeczy – aż lub tylko. Nie zawsze mi wychodzą oczywiście, ale przynajmniej pamiętam, że mam coś zrobić, a jak nie pamiętam, to rzucam okiem na listę i pamięć wraca.



Powiem Wam, że wcale to nie jest takie znów łatwe. Normalne jest, że nie zawsze mi się chce coś zrobić, nie zawsze mam na to ochotę i czas, a o czas tu właśnie chodzi 😊.

Jednak odkąd zapamiętałam sobie, że 15 min to TEŻ CZAS, moje nawyki zaczęły się same układać. I szło super do marca. W marcu zaczęłam odpuszczać. A to mi się nie chce, a to kartkę robię, a to zmęczona, chora, głodna, najedzona itd.

Ale wracam – wracam w Pierwszy Dzień Wiosny!

Wracam, bo doszłam do wniosku, po tygodniach nic nierobienia, że z tym „habit’em” było mi dobrze, naprawdę! 

Bardzo mnie to motywuje do działania i pomaga realizować dzienne założenia.
Kiedy to pominęłam, dopadały mnie wyrzuty sumienia – „nic nie robisz, dupa rośnie”, „ależ ja jestem gruba”, aż łzy w oczach stają, ale taka jest prawda - niestety.


Doszłam jednak do wniosku, że jest w tym wszystkim -  jedno, malutkie, malusieńkie ALE … trzeba mądrze nasze  aktywności wybrać i tu właśnie  sprawę schrzaniłam, no bo jak?

„20 brzuszków dziennie” – nienawidzę tego ćwiczenia, zupełnie w niczym nie pomaga mi, a już na pewno nie 20 sztuk i chociaż założyłam się z synem, to i tak nic nie pomogło;

„15min na rowerze stacjonarnym” – to było dobre, służyło mi i się sprawdzało super, ale teraz przesiadam się na normalny rower, więc trzymanie tego w nawykach jest bez sensu, w zamian za to dodam nowe wyzwanie – 300km miesięcznie na rowerze – czyli pedałowanie do pracy i z pracy;

„deska” – kolejna głupota, po której tylko mocniej bolał mnie kręgosłup – brawo ja - 😊, stara i durna.

Tym razem lepiej przemyślałam nawyki, zastanowiłam się nad nimi i zaczynam działać.

Pozdrawiam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...