środa, 13 stycznia 2021

Podsumowanie 2020

 


Historia zapisywania moich planów jest niezwykle długa, jednak bardzo prosta. Robiłam to zawsze, pomimo tego, że nie używałam planera pełnego czasu, do dziś nie wiem jak to możliwe. Pewnie dlatego, że jeszcze go na rynku nie było! :)

Zawsze zapisywałam co mam zamiar w danym czasie osiągnąć, co kupiś, gdzie pojechać. Plany te zwykle lądowały w moim kalendarzu lub na luźnych kartkach i szybciej lub wolniej, zadania  się realizowały. Ale, nie zawsze!

Dlatego właśnie od jakiegoś już czasu, robię wnikliwe podsumowania ubiegłego okresu i moich w tym czasie działań. U mnie, nie jest to tylko podsumowanie roku, bo to jest zdecydowanie zbyt poźno, by podjąć środki zaradcze, jeśli coś utkneło i coś jeszcze zmienić można, jakoś zmodyfikować i zadziałać, tak by cel został osiągnięty. Moje podsumowania są zwykle kwartalne i wyglądają zawsze tak samo. 

Sprawdzam czy dany cel się realizuje, czy też nie! Jeśli wszystko idzie po mojej myśli, niczego nie zmieniam, dalej odhaczam zadania i idę do przodu. Jeśli jednak widzę, że coś kuleje, z jakiegoś powodu nie realizuję zadań i nie posuwam się do przodu, to znak, że trzeba odpowiedzieć sobie na kilka pytań.

Nie jest to moja odkrywcza spostrzegawczość i wiedza wrodzona, co to, to nie. Nauczyłam się tego od Pani Swojego Czasu i bardzo sobię tę wiedzę cenię, podobnie jak kilka innych sztuczek, które porządkują planowanie i nie powodują, że na koniec roku nie budzisz się z ręką w nocniku i jęczysz - "znowu w życiu mi nie wyszło".

Zachęcam, więc dziś do podsumowania i szczególnego skupienia się na  tych zadaniach niezrealizowanych, czyli do znalezienia własnych odpowiedzi na poniższe pytania:

1. dlaczego chciałam ten cel realizować - co mną kierowało w styczniu, czy kiedy tam sobie ten cel postawiłam, że było to dla mnie ważne?

Ja chciałam zmienić zawartość garderoby, nie mam już 20lat, ale mam za to jedną - słownie jedną parę jeansów, jak mam coś skompletować poza "pracowymi ciuchami", to szlag mnie trafia, na modzie sie nie znam i jej nie lubię, ale wiem dokładnie, co  ja lubię, a czego nie nałożę na stówkę. 

2. czy miałam plan jak ten cel zrealizować - jakieś zadania, harmonogram? No to brzmi dumnie, ale zapisałaś sobie, że w środę i w sobotę przez 30min ćwiczysz, czy tylko o tym pomyślałaś?

Oczywiście, że plan był, tylko jakoś mało dokładny, mało skrupulatny i mało nastawiony na mnie samą. 

3. czy planując cokolwiek, bierzesz pod uwagę swoje dotychczasowe zadania i obowiązki, np. że w tygodniu 8 godzin dziennie jesteś w pracy, a jeszcze godzinę na dojazdy potrzebujesz, no i w tym czasie, to raczej książki pisać się nie da?

No, i tu niekoniecznie zmierzyłam sily na zamiary, bo zawsze jakiś wydatek był ważniejszy, a to spodnie na chłopaków za krótkie, a to malowanie, a to pierdyliard innych rzeczy, ważniejszych niż moje ciuchy, dodam, że ciuchy od Kamińskiej :)

4. czy ktoś Cię w Twoich działaniach wspiera - masz kogoś kto Cię motywuje, pomaga Ci  wyjść z planistycznego dołka, kiedy pierwszy haj planowania i celów życia mija? 

No niekoniecznie! Ja nie miałam, bo nie potrzebowałam, tak wtedy myslałam, a może jednak warto było takie wsparcie zorganizować, np umówić się z siostrą na wspólne zakupy? 

5. czy realizujesz bo musisz, czy realizujesz, bo sprawia Ci to przyjemność?

Ja musiałam, bo nie cierpię zakupów, a jak wiemy z musu to się sok robi, a nie plany realizuje, jak Cię coś nie rajcuje i nie sprawia przyjemności, to się nie uda, poprostu, chyba że masz naprawdę potrzebę zrobienia czegoś, bo się inaczej świat zawali.

Pomyśli ktoś, no wariatka, zaplanowała zmianę ubrań, nie kupiła ich i jeszcze o tym pisze. 
No przecież, ja idę kupuję i mam!

No OK, ale ja tak nie umiem. Nie lubię chodzić na zakupy, nigdy nic na mnie nie pasuje, nie wygląda i  się nie nadaje na dłuższą metę. Najczęsciej to coś trafia na samo dno szafy, a po pół roku ląduje w śmieciach. Więc tak zaplanowałam to. Zaplanowałam jednak pobieżnie, uzależniłam pod czynników zewnętrznych, a nie od swoich działań, więc nie wyszło, jasne jak słońce!

Teraz pytanie najważniejsze. Czy dalej ten cel, pomimo tego, że pozostaje niezrealizowany dziś,  jest dla mnie ważny? Czy dalej chcę go realizować? Dlaczego jest ważny lub nie? Co to mi da, że go zrealizuję? Czy zmieni to moje życie? I co się stanie jeśli go już realizować nie chcę? 

NIC. 

Nic się nie stanie, poza tym, że jedyne jeansy mogą mi się na tyłku rozejść, spaść z dupy i wstyd będzie, nic więcej się nie stanie. Można z realizacji czegoś zrezygnować i dobrze się z tym czuć, bo z plany można zwyczajnie odpuścić, kiedy to już absolutnie nie potrafimy odpowiedzieć na pierwsze "dlaczego" z pytania numer 1.

To jak? Ma to sens? 

Robicie podsumowania? Odpuszczacie czasem sobie, czy zawsze taranem do przodu, nawet kiedy na końcu rzygacie tęczą, ale zadanie jest zrobione, więc o co caman?

Ja tak nie mam, dlatego moje podsumowania robię raz na 3 miesiące, wtedy wiem dlaczego coś robię, dlaczego robić czegoś nie chcę i co mogę jeszcze sobie wrzucić. 

Dziś to już wszytsko, teraz lecę planować 2021. 

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Idiotyczne wymagania wobec kobiet - sprzątanie

Zobaczyłam ostatnio na IG rolkę z 30min zagospodarowaniem czasu, teoretycznie wolnego, przez pewną Panią, nazwijmy ją Zośka. Zośka w ciągu r...