Wraz z końcem miesiąca, prezentuje Paniom i Panom, jeśli jakiś tu zagląda, moich ulubieńców. Rzeczy, które są przydatne, niezmiernie pożyteczne i czynią nasze życie, zdrowie i urodę dużo prostszymi w zorganizowaniu i utrzymaniu :)
Startujemy więc z pierwszymi.
Czekacie do wiosny? Ja bardzo!!!
Lubię ciepełko, lubię kiedy jestem zdrowa, a dzień jest długi i jasny.
Lubię lekkie ubrania i odkryte buty ... i tu proszę Pań bardzo często pojawia sie pierwszy problem.
NOGI, a właściewie stopy.
Umęczone skarpetami, pełnymi, nierzadko ciężkimi, z korzuchem butami, mogą w końcu ponownie ujrzeć światło słonka, a tu nagle okazuje się, że są do tego zupełnie nieprzygotowane.
Niecierpiałam tego uczucia - "nieprzygotowania" już jako nastolatka, wiec jako osoba dorosła konsekwentnie z nim walczę, a najlepszą jak dla mnie bronią jest mój najcudowniejszy zestaw - tarka i balsam.
Jeśli chodzi o tarki, to można by całe poematy napisać, co też nie raz i nie dwa blogerki udawadniały - ja powiem tyle - Lilli Beauty, nic dodać, nic ująć i jeśli się nie mylę - całe 7,50 zł.
Jeśli chodzi o balsam, to wierna jestem marce ze zdjęcia od wielu, wielu lat i nigdy się na niej nie zawiodłam, a zaznaczam, że należę do kobiet, które się przy balsamowaniu męczą, więc codzinne balsamowanie odpada, nim jeszcze wystartuje :)
Wystarczy jeden "zabieg" miesięcznie, w zaciuszu własnej łazienki z lampką wina i świeczuszkami przy dźwiękach ulubionej muzyczki, tudzież wrzasków - "mamo, długo jeszcze?"
Zachęcam - wraz z całym tłumem lekarzy o dbanie o stopy. Pamętajcie, razem z sercem muszą nam posłużyć bardzo, bardzo długo.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz